niedziela, 31 marca 2013
sobota, 30 marca 2013
"O ukochany!"
Napisałam coś na kształt wiersza, choć na takie miano raczej to nie zasługuje.. Cóż, co myślicie? Szczerze.. Czekam na komentarze ;)
Patrzyłam na Ciebie, gdy na ławce siedząc wpatrywałeś się
w niebo nieskończone.
Patrzyłam na Ciebie, gdy wpatrując się we mnie jako
najpiękniejszy obraz powtarzałeś w kółko „kocham....”
Gdy Twe usta zbliżone do moich zachłanne, jednako szczere w pocałunkach
dzieliły słowa ze mną
Byłam z Tobą, gdyś został sam, gdy najdroższe ci dwie
osoby odeszły, gdy oczy Twe wypełniały się łzami kryształowymi. Gdy w chwilach
smutku, radości, czułych chwilach nasze ciała splatały się by niby w jedno się
złączyć. Gdyś oznajmił, iż musisz mię zostawić na czas jakiś...
Teraz patrzę na
Ciebie jak leżysz na łożu tuż obok mnie wyglądając spokojnie i pięknie niczym
anioł, co z nieba spadł. Oczy twe zamknięte, cień delikatny tańczący ze
światłem nad Twymi czerwonymi ustami... O ukochany...! Całując Cię w czoło czule
szepczę: „Na zawsze razem...” i
ocieram krew złośliwą, co już zdążyła nasze łoże splamić. Mam nadzieję, że
kiedyś wybaczysz mi to ostrze w Twej piersi, musiałam...
piątek, 29 marca 2013
Noc poślubna...
Taka tam krótka historia, napisałam ją bo mnie tak nagle wzięło.. taką wenę miałam... Wiersz będzie jeszcze dziś albo jutro, a na razie: Co myślicie o tej historyjce? Powinnam więcej takich pisać? ;)
Ps. Fajnie się to czyta przy: Nox Arcana- Sanctuary of shadows ;)
Noc.
Rozpętała się burza. Na skale w pobliżu latarni morskiej stała drobna postać o
bardzo jasnej skórze.
Wiatr zawiał mocniej sprawiając, że
kruczoczarne włosy chłostały ją po twarzy. Oblewały ją krople deszczu. Patrzyła
w dal, choć było ciemno widziała bardzo dobrze.
Czując kolejny mroźny powiew rozłożyła
ręce jak gdyby chcąc objąć rozciągający się przed nią ocean, lekko rozchyliła
wargi.
"Kochałam, ale cóż mi z tego?? Jego
już nie ma..."
Poczuła, że ta myśl przeszywa jej głowę
i poprzez krew dociera do serca rozrywając je, zimne i twarde niczym góra
lodowa.
Drżącą dłonią dotknęła swojej klatki
piersiowej. Materiał białej sukni był splamiony szkarłatem.
Przed oczami wciąż stawał obraz jej
ukochanego. Tak blady, tak zimny, tak okropnie twardy... Zacisnęła powieki gdy
przypomniała sobie ciemnoczerwone strużki wypływające z jego ust. Nie mogła go
uratować... Było zbyt późno, gdy go znalazła był już martwy...
Jej oczy wypełniły się łzami. Dłoń,
teraz już ściskającą materiał jej sukni ślubnej, mocno zacisnęła w pięść.
Zza podwiązki wyciągnęła złotą obrączkę,
która zalśniła w blasku latarni. Tą samą, która teraz powinna lśnić na jego
palcu... Wyrzuciła ją w morze takim gestem jakby przedmiot oparzył ją w dłoń.
Zaraz potem dziewczyna załkała.
"To się nie może tak skończyć....
Ja muszę go jeszcze ujrzeć!"
Nie zastanawiając się więcej rzuciła się ze skały w groźnie wyglądającą, czarną wodę. Fale od razu ją pochłonęły.
czwartek, 28 marca 2013
Ból
Ból bycia innym, ból fizyczny, ból odrzucenia... Doświadczamy tego wszystkiego nie umiejąc sobie z tym poradzić. Nie umiejąc poprosić o pomoc... Najgorzej ma ten, któremu wszyscy naokoło wmawiają, że jest chory psychicznie, że powinien się leczyć, że nie jest normalny, albo Ci którzy po prostu wyglądają inaczej. Większość mówi o nich: "potwory!". To boli... Zwłaszcza, że w środku ten ktoś jest normalną osobą, człowiekiem, takim jak my.
środa, 27 marca 2013
Iron Maiden- Fear Of The Dark
Przepraszam za ten spam piosenkami, ale nie mam o czym napisać... :p jutro coś wstawię, tylko co...? Hm..? podda mi ktoś jakiś fajny pomysł? Byłabym bardzo wdzięczna. Poza tym... Czekam na pytania, a nie starcza mi już tlenu! Duszę się! xD Pomóżcie! ;)
Jestem człowiekiem, który chodzi sam
I kiedy idę ciemną drogą
W nocy lub spacerując po parku
Kiedy światło zaczyna się zmieniać
Czuję się czasem trochę nieswojo
Staję się niespokojny kiedy jest ciemno.
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Mam stale wrażenie, że coś zawsze jest w pobliżu
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Bardzo się boję, że ktoś zawsze tam jest.
Czy kiedyś zbiegłeś palcami po ścianie
I poczułeś gęsią skórę na szyi
Kiedy szukałeś włącznika światła?
Czasem, gdy boisz się spojrzeć
W kąt pokoju
Czujesz, że coś cię obserwuje.
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Mam stale wrażenie, że coś zawsze jest w pobliżu
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Bardzo się boję, że ktoś zawsze tam jest.
Czy kiedykolwiek byłeś sam w nocy
I zdawało ci się, że słyszysz za sobą kroki,
Obróciłeś się i nie było tam nikogo?
I przyspieszając swe kroki
Boisz znowu się obrócić
Bo jesteś pewien, że ktoś tam jest.
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Mam stale wrażenie, że coś zawsze jest w pobliżu
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Bardzo się boję, że ktoś zawsze tam jest.
Oglądając horrory poprzedniej nocy
Rozmyślasz o wiedźmach i legendach
Nieznane problemy zaprzątają twoją głowę
Może umysł płata ci figle
Czujesz i nagle twoje oczy napotykają
Tańczące cienie tuż za tobą.
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Mam stale wrażenie, że coś zawsze jest w pobliżu
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Bardzo się boję, że ktoś zawsze tam jest.
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Mam stale wrażenie, że coś zawsze jest w pobliżu
Strach przed ciemnością, strach przed ciemnością
Bardzo się boję, że ktoś zawsze tam jest.
I kiedy idę ciemną drogą
To jestem człowiekiem, który chodzi sam.
wtorek, 26 marca 2013
Three Days Grace - I Hate Everything About You
Every time we lie awake
After every hit we take
Every feeling that I get
But I haven’t missed you yet
Every roommate kept awake
By every sigh and scream we make
All the feelings that I get
But I still don't miss you yet
Only when I stop to think about it
I hate everything about you
Why do I love you
I hate everything about you
Why do I love you
Every time we lie awake
After every hit we take
Every feeling that I get
But I haven’t missed you yet
Only when I stop to think about it
I hate everything about you
Why do I love you
I hate everything about you
Why do I love you
Only when I stop to think
About you, I know
Only when you stop to think
About me, do you know
I hate everything about you
Why do I love you
You hate everything about me
Why do you love me
I hate
You hate
I hate
You love me
I hate everything about you
Why do I love you
Za każdym razem gdy leżymy przebudzeni
Po wszystkich ciosach jakie przyjmujemy
Czuję wszystko,
Ale za Tobą nie tęsknię.
Żaden współlokator nie śpi
Przez każde nasze westchnięcie i krzyk
Czuję wszystko,
Ale nadal za tobą nie tęsknię.
Tylko, kiedy przestaję o tym myśleć
Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy
(więc) dlaczego Cię kocham?
Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy
(więc) Dlaczego Cię kocham?
Za każdym razem gdy leżymy przebudzeni
Po wszystkich ciosach jakie przyjmujemy
Czuję wszystko,
Ale za tobą nie tęsknię.
Tylko, kiedy przestaję o tym myśleć
Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy
(więc) dlaczego Cię kocham?
Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy
(więc) Dlaczego Cię kocham?
Tylko, kiedy przestaję myśleć
O Tobie, wiem
Tylko, kiedy przestajesz myśleć
O mnie, czy wiesz
Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy
(więc) dlaczego Cię kocham?
Nienawidzisz wszystkiego, co dotyczy mnie
(więc) dlaczego mnie kochasz?
Nienawidzę
Nienawidzisz
Nienawidzę
Kochasz mnie
Nienawidzę wszystkiego, co Ciebie dotyczy
(więc) dlaczego Cię kocham?
poniedziałek, 25 marca 2013
Żadnych pytań... Jestem zszokowana, aż tak jestem nieinteresująca.. xD Spoko, przyzwyczaiłam się już do bycia olewaną... W szkole..
Przepraszam, że nie wstawiam opowiadania już od... Długiego czasu... Wybaczcie mi, a jak nie mi, to Sebastianowi, to on mnie rozpraszaaa... *q*
Nie no, poważnie, nie mam weny.. Nie wiem co mam pisać... Spróbuję napisać kolejny rozdział i wstawić go jeszcze w tym tygodniu :)
Bóg
Na początek muszę podkreślić, iż tym wpisem nie miałam na celu nikogo obrazić, tylko wyrazić swoją opinię. Więc jeśli ktoś poczuł się urażony, to naprawdę, szczerze przepraszam.
Bóg, niezgłębiona, odwieczna zagadka... W chrześcijaństwie Bóg stworzył świat, ludzi... zesłał na ziemię pana Jezusa, aby ten otworzył nam bramy nieba... Trzeba chodzić do kościoła, aby móc później wiecznie żyć z Bogiem. Nie wolno przeklinać, palić, pić, nadmiernie jeść, być innej orientacji... Z resztą wszyscy chrześcijanie znają swoje przykazania...
W innych religiach też pojawia się stwórca tylko różnicą jest jego imię i obrzędy... Dlaczego więc główną, najważniejszą i prawdziwą religią jest akurat chrześcijaństwo?
O wytłumaczenie tego najlepiej nie prosić żadnych duchownych, sióstr zakonnych, kleryków...
Ja osobiście wyznaję własną religię, nie ważne jak dziwnie to brzmi. Wierzę w Boga, diabły, demony, anioły, upadłe anioły, archanioły, szatana... Ale nie uznaję kościoła. Tępcie mnie, ale uważam, że zdecydowana większość z tego co tam mówią to kłamstwa. Na przykład arka Noego (no błagam!). Przykazania, modlitwy, obrzędy.. to wszystko wymyślili ludzie kościoła. Dlatego od niego odeszłam, przejrzałam na oczy. No bo czy Bóg nie powinien wybaczyć nam, że nie było nas na kilku mszach niedzielnych..? Wg. kościoła: nie. To grzech ciężki.
Jest jeszcze pewna sprawa, jedna z tych, które denerwują mnie najbardziej. Otóż Szatan, jak mówi kościół- szatan, diabeł, upadły anioł- "to wszystko to samo". Wiadomo, że są to trzy zupełnie różne postacie... Niestety, odbiegam od tematu, ale skoro jestem już przy kościele muszę wspomnieć jeszcze o Jego synu. Już wcześniej napisałam o Lucyferze (zarzucane mi było, że napisałam za mało....) ale nie będę się tu zbytnio rozwodzić. Chodzi mi konkretnie o stosunki między Szatanem a Bogiem. Wiadomo, Lucek sprzeciwił się Bogu i upadł, o to można się obrazić, jednakże minęły tysiące lat. nie można się gniewać wiecznie... Teraz ich stosunki układają się dobrze, współpracują jako "Pan Ziemi" i "Pan Piekła" ;)
Ale skąd możemy wiedzieć, że Bóg w ogóle istnieje?? Że to nie jest kolejna bujda!
A stąd, że tu jesteśmy... Skądś musieliśmy się wziąć, prawda? Z pewnością nie stworzył nas jakiś elf.
Ale jak Bóg wygląda?
No właśnie, w Biblii nie jest napisane, Bóg ma takie a takie włosy, takie a takie oczy, jest szczupły i ma wąsy. Jest tylko wskazówka: "I stworzył Pan Bóg człowieka na swój obraz...". Tylko czy to faktycznie chodzi o wygląd? Nie. A więc o co? Oczywiście chodzi o duszę. Zbyt obszerne, aby to opisać, każdy może rozumieć to na swój sposób, zachęcam Was do głębszej refleksji na ten temat.
Pewna blogerka (pozdrawiam Cię softy :)) także napisała post o Bogu. Wymieniła tam pytania, które mają utwierdzić w przekonaniu, iż Bóg nie istnieje. Otóż, ja obaliłam wszystkie, podług własnej wiary..
- Skoro Bóg kocha wszystkich, to dlaczego straszy piekłem? - nie Bóg straszy piekłem, a ludzie kościoła. Rzeczywistość jest zupełnie inna i powinniśmy się liczyć z tym, że piekło może wyglądać inaczej niż opisują je ludzie. Może wyglądać np. tak jak ja o nim napisałam ;)
- Czemu biblia potępia homoseksualizm? To nie jest choroba, oni zostali tacy stworzeni. A skoro zostali tacy stworzeni (w tym przypadku przez Boga) to dlaczego Bóg tępi takich ludzi, skoro tak ich stworzył? - Tak jak poprzednio muszę zasmucić, to ludzie potępiają homoseksualizm. Teraz po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, że to mogło się wziąć stąd, iż z małżeństwa homoseksualistów nie będzie dziecka, a jak wiemy dawniej było to bardzo ważne. Wg. mnie, skoro Bóg ich takimi stworzył, to wcale ich nie potępia, a kocha tak samo jak wszystkich.
- Maryja-dziewica urodziła syna (?).... Jak to jest mozliwe? (przypomnijmy sobie lekcje biologii...) - no właśnie, to pytanie nurtuje wiele osób. Wiadome jest, że aby powstało dziecko potrzebna jest komórka męska oraz komórka żeńska. A więc jak? Otóż, jeśli Bóg potrafi stworzyć wszystko (jest wszechmogący) to znaczy, że żadnym problemem dla niego jest stworzenie płodu. A więc nie powinno to nikogo dziwić. chociaż wcale nie mamy pewności czy Jezus istniał naprawdę. Może był kiedyś taki człowiek, wierzył w Boga itp, ale nie mamy dowodów, że był mesjaszem...
- Czemu jeśli powiedziałabym komuś głęboko wierzącemu, że jestem dziewicą i jestem w ciąży, to czemu uznałby mnie za kłamcę? - mam nadzieję, że poprzednia odpowiedź może nadawać się także do tego pytania...
- Czy historycy i geolodzy są skazani na ateizm? - chodzi o powstanie Ziemi. - Nie, nie są. Wiemy, że Bóg stworzył ziemię, ale nie wiemy jak, bo i skąd? Może stworzył ziemię a potem pozostawił, aby sama się zmieniała itp..?
- Czemu Bóg dopuścił do takiego zła na świecie? - Wiele, wiele osób zadaje to pytanie... A odpowiedź jest tak prosta.. Bóg stworzył człowieka o WOLNEJ WOLI. Człowiek robi co chce, wybiera sobie drogę: dobrą, albo złą. A szczerze mówiąc, nie ma nikogo czystego jak łza, bez grzechu...
- Jeśli Bóg jest stwórcą wszystkiego, to po co stworzył choroby? - Bóg wcale ich nie stworzył, to ludzie doprowadzili do ich powstania...
- Czemu Bóg nie powstrzymał wojen i śmierci tylu tysięcy, a nawet milionów ludzi? Pamiętajmy o tym, że jest taaki wszechmogący... - Jak już napisałam: człowiek ma wolną wolę. Bóg nie mieszał się w spory swoich dzieci, bo nie taka jego rola. Nie zarządza sprawami na ziemi, on zajmuje się niebem, ludźmi po śmierci.
pytania skopiowałam z bloga: http://blog-softy.blogspot.com/
Dobra, wyszło znowu za długie... T-T niestety, muszę się z hejtami pogodzić..
Pozdrawiam, Luna ;)
Bóg, niezgłębiona, odwieczna zagadka... W chrześcijaństwie Bóg stworzył świat, ludzi... zesłał na ziemię pana Jezusa, aby ten otworzył nam bramy nieba... Trzeba chodzić do kościoła, aby móc później wiecznie żyć z Bogiem. Nie wolno przeklinać, palić, pić, nadmiernie jeść, być innej orientacji... Z resztą wszyscy chrześcijanie znają swoje przykazania...
W innych religiach też pojawia się stwórca tylko różnicą jest jego imię i obrzędy... Dlaczego więc główną, najważniejszą i prawdziwą religią jest akurat chrześcijaństwo?
O wytłumaczenie tego najlepiej nie prosić żadnych duchownych, sióstr zakonnych, kleryków...
Ja osobiście wyznaję własną religię, nie ważne jak dziwnie to brzmi. Wierzę w Boga, diabły, demony, anioły, upadłe anioły, archanioły, szatana... Ale nie uznaję kościoła. Tępcie mnie, ale uważam, że zdecydowana większość z tego co tam mówią to kłamstwa. Na przykład arka Noego (no błagam!). Przykazania, modlitwy, obrzędy.. to wszystko wymyślili ludzie kościoła. Dlatego od niego odeszłam, przejrzałam na oczy. No bo czy Bóg nie powinien wybaczyć nam, że nie było nas na kilku mszach niedzielnych..? Wg. kościoła: nie. To grzech ciężki.
Jest jeszcze pewna sprawa, jedna z tych, które denerwują mnie najbardziej. Otóż Szatan, jak mówi kościół- szatan, diabeł, upadły anioł- "to wszystko to samo". Wiadomo, że są to trzy zupełnie różne postacie... Niestety, odbiegam od tematu, ale skoro jestem już przy kościele muszę wspomnieć jeszcze o Jego synu. Już wcześniej napisałam o Lucyferze (zarzucane mi było, że napisałam za mało....) ale nie będę się tu zbytnio rozwodzić. Chodzi mi konkretnie o stosunki między Szatanem a Bogiem. Wiadomo, Lucek sprzeciwił się Bogu i upadł, o to można się obrazić, jednakże minęły tysiące lat. nie można się gniewać wiecznie... Teraz ich stosunki układają się dobrze, współpracują jako "Pan Ziemi" i "Pan Piekła" ;)
Ale skąd możemy wiedzieć, że Bóg w ogóle istnieje?? Że to nie jest kolejna bujda!
A stąd, że tu jesteśmy... Skądś musieliśmy się wziąć, prawda? Z pewnością nie stworzył nas jakiś elf.
Ale jak Bóg wygląda?
No właśnie, w Biblii nie jest napisane, Bóg ma takie a takie włosy, takie a takie oczy, jest szczupły i ma wąsy. Jest tylko wskazówka: "I stworzył Pan Bóg człowieka na swój obraz...". Tylko czy to faktycznie chodzi o wygląd? Nie. A więc o co? Oczywiście chodzi o duszę. Zbyt obszerne, aby to opisać, każdy może rozumieć to na swój sposób, zachęcam Was do głębszej refleksji na ten temat.
Pewna blogerka (pozdrawiam Cię softy :)) także napisała post o Bogu. Wymieniła tam pytania, które mają utwierdzić w przekonaniu, iż Bóg nie istnieje. Otóż, ja obaliłam wszystkie, podług własnej wiary..
- Skoro Bóg kocha wszystkich, to dlaczego straszy piekłem? - nie Bóg straszy piekłem, a ludzie kościoła. Rzeczywistość jest zupełnie inna i powinniśmy się liczyć z tym, że piekło może wyglądać inaczej niż opisują je ludzie. Może wyglądać np. tak jak ja o nim napisałam ;)
- Czemu biblia potępia homoseksualizm? To nie jest choroba, oni zostali tacy stworzeni. A skoro zostali tacy stworzeni (w tym przypadku przez Boga) to dlaczego Bóg tępi takich ludzi, skoro tak ich stworzył? - Tak jak poprzednio muszę zasmucić, to ludzie potępiają homoseksualizm. Teraz po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, że to mogło się wziąć stąd, iż z małżeństwa homoseksualistów nie będzie dziecka, a jak wiemy dawniej było to bardzo ważne. Wg. mnie, skoro Bóg ich takimi stworzył, to wcale ich nie potępia, a kocha tak samo jak wszystkich.
- Maryja-dziewica urodziła syna (?).... Jak to jest mozliwe? (przypomnijmy sobie lekcje biologii...) - no właśnie, to pytanie nurtuje wiele osób. Wiadome jest, że aby powstało dziecko potrzebna jest komórka męska oraz komórka żeńska. A więc jak? Otóż, jeśli Bóg potrafi stworzyć wszystko (jest wszechmogący) to znaczy, że żadnym problemem dla niego jest stworzenie płodu. A więc nie powinno to nikogo dziwić. chociaż wcale nie mamy pewności czy Jezus istniał naprawdę. Może był kiedyś taki człowiek, wierzył w Boga itp, ale nie mamy dowodów, że był mesjaszem...
- Czemu jeśli powiedziałabym komuś głęboko wierzącemu, że jestem dziewicą i jestem w ciąży, to czemu uznałby mnie za kłamcę? - mam nadzieję, że poprzednia odpowiedź może nadawać się także do tego pytania...
- Czy historycy i geolodzy są skazani na ateizm? - chodzi o powstanie Ziemi. - Nie, nie są. Wiemy, że Bóg stworzył ziemię, ale nie wiemy jak, bo i skąd? Może stworzył ziemię a potem pozostawił, aby sama się zmieniała itp..?
- Czemu Bóg dopuścił do takiego zła na świecie? - Wiele, wiele osób zadaje to pytanie... A odpowiedź jest tak prosta.. Bóg stworzył człowieka o WOLNEJ WOLI. Człowiek robi co chce, wybiera sobie drogę: dobrą, albo złą. A szczerze mówiąc, nie ma nikogo czystego jak łza, bez grzechu...
- Jeśli Bóg jest stwórcą wszystkiego, to po co stworzył choroby? - Bóg wcale ich nie stworzył, to ludzie doprowadzili do ich powstania...
- Czemu Bóg nie powstrzymał wojen i śmierci tylu tysięcy, a nawet milionów ludzi? Pamiętajmy o tym, że jest taaki wszechmogący... - Jak już napisałam: człowiek ma wolną wolę. Bóg nie mieszał się w spory swoich dzieci, bo nie taka jego rola. Nie zarządza sprawami na ziemi, on zajmuje się niebem, ludźmi po śmierci.
pytania skopiowałam z bloga: http://blog-softy.blogspot.com/
Dobra, wyszło znowu za długie... T-T niestety, muszę się z hejtami pogodzić..
Pozdrawiam, Luna ;)
niedziela, 24 marca 2013
Co o mnie...
Witam! :)
Kolejny post zaczynający się od "tak sobie myślę..." Chodzi o to, że wcale nie napisałam o sobie, nie lubię tego robić. A Wy nic o mnie nie wiecie, poza faktem, że jestem poje*ana, leniwa, denerwuję się gdy ktoś obraża homoseksualistów, kocham anime i takie tam szczególiki. Więc jeśli ktoś chce (w co wątpię) to może w komentarzach do tego posta napisać pytanie do mnie ;) Obojętnie jakie, na wszystkie odpowiem (nie na wulgarne). Mogą być np typu: "Ile masz lat?", "ulubiony zespół?", "ulubiony kolor xD", "Kolor oczu xDD" i takie tam... Może to głupie, ale wolę, żebyście wiedzieli cokolwiek ;)
Pozdrawiam i czekam na pytania :)
sobota, 23 marca 2013
Jaka jest miłość...? :3
Tego nie da się opisać... Choćbyś znał wszystkie słowa, był najwybitniejszym pisarzem, poetą. Miłość to coś pięknego, lecz nie do pojęcia...
Dlatego denerwuję się, gdy ktoś mówi, że miłość to kobieta i mężczyzna. Miłość to uczucie, doznania, zmysły; a nie płeć. Spytaj siebie, albo kogoś innego: "czy kochałbyś jego/ją gdyby był tej samej płci co ty..?".
Jeśli odpowiedź byłaby przecząca, to najprawdopodobniej nie jest prawdziwa miłość.
Dlatego denerwuję się, gdy ktoś mówi, że miłość to kobieta i mężczyzna. Miłość to uczucie, doznania, zmysły; a nie płeć. Spytaj siebie, albo kogoś innego: "czy kochałbyś jego/ją gdyby był tej samej płci co ty..?".
Jeśli odpowiedź byłaby przecząca, to najprawdopodobniej nie jest prawdziwa miłość.
piątek, 22 marca 2013
życie- kwiat
Życie kwitnie, rozwija się, może stawać się coraz piękniejsze jeśli o nie dbasz, jednakże... Mimo wszystkich wysiłków, wiesz dobrze, że kiedyś zwiędnie...
czwartek, 21 marca 2013
Nightwish
Nareszcie! Internet działa! :D Teraz będę więcej wstawiać, przepraszam, że ostatnio prawie wcale tego nie robiłam :C Mam nadzieję, że się z tego powodu nie obraziliście ;)
Na pocieszenie, piosenka, którą wczoraj poznałam:
I przysyłajcie mi maile jak macie jakieś pytania (nawet nie związane z blogiem) np. mam problem z tym i tamtym. Spróbuję pomóc ;) Serio. Nie bójcie się pisać :) Ja zawsze odpiszę i to jak najszybciej.
Maila podam za kilka godzin bo muszę iść do szkoły a ten pieprzony internet... Szkoda gadać...
Pozdrawiam ;)
ignealuna97@gmail.com
wtorek, 19 marca 2013
poniedziałek, 18 marca 2013
niedziela, 17 marca 2013
sobota, 16 marca 2013
Rozdział V Gwałtowność
W poprzednim odcinku:
- Tenebris mówiłem ci, żadnych przekleństw. Zwłaszcza przy stole…- mruknął anioł odwracając się z talerzem w ręce. Mało brakowało aby go upuścił. Jego oczy otworzyły się szeroko, rozdziawił usta jak gdyby chciał coś powiedzieć ale nie potrafił zebrać słów.
- Co jest?- zdziwił się Tenebris- wyglądasz jakbyś zobaczył diabła- zachichotał.
Luxor drgnął. Przygryzł wargę i bez słowa położył talerz przed Tenebrisem. Ścierkę którą miał narzuconą na lewe ramię rzucił na blat kuchenny i wyszedł z kuchni.
O co mu kurwa chodzi?- zastanowił się diabeł- czyżbym miał coś na twarzy…?
Przetarł dłonią czoło, potem jeden i drugi policzek. Spojrzał na swoją dłoń. Była na niej rozmazana, czerwona plama. Szminka…
Nabrał powietrza w płuca zirytowany, lecz potem nie wytrzymał. Roześmiał się głośno.
Aniołek pomyślał, że…. Jezu… Co za kretyn…
Następny dzień.
Luxor stał koło zlewu, pomagał pani Willson w
przyrządzaniu śniadania.
Westchnął przeciągle nawet nie zdając sobie z tego
sprawy. Nie mógł przestać myśleć o wczorajszym dniu. Po jego żałosnym występie
w kuchni kiedy to, zobaczył szminkę na policzku diabła poszedł do pokoju. Mimo,
że była szesnasta położył się i zasnął. Obudził się dopiero dziś, o siódmej, a
przez cały czas kiedy on spał Tenebris zdążył zjeść z panią Willson obiad,
posprzątać, obsłużyć kilku klientów a potem zjeść jeszcze kolację i położyć
staruszkę spać. Potem wśliznął się do pokoju i także zasnął. Z resztą jeszcze
się nie obudził, do tej pory spał tam jak zabity.
Anioł spojrzał na kobietę. Przyglądała mu się
uważnie. Zdał sobie sprawę, że przed chwilą coś mówiła, a on za bardzo pogrążył
się w rozmyślaniach, więc jej nie słuchał.
- Co.. Co pani mówiła..? Przepraszam, okropnie się
zamyśliłem…
- Powiedziałam, że wyglądasz na smutnego. Jak
siedem nieszczęść… Czy coś się stało skarbie?
Luxor przygryzł wargę. Czy to aż tak widać? Może
faktycznie wyglądał marnie, nie mógł nic na to poradzić. Całą noc miał
koszmary. Chodziło o rozmowę Tenebrisa i tamtej diablicy… Mówili coś o jakimś
poważnym problemie… Powodzie dla którego Tenebris trafił tutaj, niestety nie
wymienili żadnych szczegółów…
- To nic ważnego proszę pani.. To tylko.. Takie
bzdury..- powiedział cicho.
- Luxorze, jeżeli się tym martwisz to raczej nie
są bzdury- starsza kobieta odłożyła na bok nóż do masła i złapała anioła za
rękę.- może i nie jestem twoją babką, ale przecież możesz mi powiedzieć co cię
dręczy.- uśmiechnęła się ciepło.
Kilka siwych kosmyków przykleiło się do jej czoła.
Błękitne oczy patrzyły na anioła z życzliwością przez grube szkła okularów.
-Ja… To znaczy… To tylko mała sprzeczka z
Tenebrisem…
Kobieta spojrzała na niego, w jej bystrych oczach
znów coś błysnęło, a może to było tylko światło odbijające się od szkiełek…?
- Rozumiem, jesteście dla siebie nawzajem naprawdę
ważni…- uśmiechnęła się- jesteście nawet więcej niż przyjaciółmi… Nie ważne, że
się pokłóciliście, bo niedługo znów się pogodzicie.
„Więcej niż przyjaciółmi…?”
Samo wyobrażanie sobie czegoś takiego przyprawiało
go o dziwaczny ból brzucha. Pani Willson z całkowitą pewnością myliła się. On i
Tenebris byli „naturalnymi” wrogami. Z resztą, Luxor sam nie czuł wobec niego
niczego specjalnego… Poza zwyczajną anielską troską, tak jak o każdego innego.
Jednak… Czuł, że– co nie przystało aniołowi- nienawidzi go. O ile anioł może
kogoś nienawidzić…
Spojrzał na swoje odbicie w szybie okiennej.
Starsza kobieta miała rację, faktycznie wyglądał
tak jakby czymś się martwił. Ściągał brwi, nie zdając sobie z tego sprawy, miał
podkrążone oczy.
Westchnął.
Niespodziewanie do kuchni wszedł Tenebris,
przeciągając się leniwie usiadł przy stole na swoim zwyczajowym miejscu (między
krzesłami pani Willson i Luxora). Ziewnął przeciągle i przesunął dłonią po potarganych
niemiłosiernie włosach spiętych w kitkę.
To co przykuwało uwagę to jego twarz. Zdawało się
jak gdyby jeszcze kilka minut temu biegał, albo trenował. Hm..- zastanowił się
anioł- lub robił coś jeszcze innego…
- Dzień dobry chłopcze- pani Willson uśmiechnęła
się do niego ciepło, mężczyzna prawie zakłopotany (!) odwzajemnił się krzywym
uśmiechem i banalnym: „Ładna dziś pogoda, nieprawdaż?”. Jego głos był
zachrypnięty i brzmiał jakoś tak… Dziwnie… Trudno określić na czym polegała ta
dziwaczność…
Luxor wyjrzał przez okno. W środku listopada nie
mogło być mowy o ładnej pogodzie, zwłaszcza tutaj… Szary i ponury krajobraz
tworzony przez praktycznie nieprzejezdne ulice, ludzi, którzy, jeśli na nich
spojrzysz, spotkasz się z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, nowoczesne aczkolwiek
zwyczajnie brudne sklepy, niektóre ozdobione szyldami, bądź szczególnie
okropnymi neonami…
Stalowe chmury nad miastem, spaliny samochodów…
Taaak, doprawdy, ładna dziś pogoda….
Anioł
przyjrzał się diabłu, który właśnie (otrzymawszy kubek z kawą od pani Willson)
wychylał kolejny łyk smolisto-czarnego płynu. Wyglądał jakby w tej chwili był
myślami gdzieindziej. Przetarł czoło po czym kładąc kubek na stół objął go
obiema dłońmi. Ukradkiem spojrzał na Luxora i szybko, nie dając po sobie
niczego poznać, zagadnął panią Willson o jej dzisiejsze wyjście do kościoła.
Miała wyjść za kwadrans a wrócić około godzinę później.
Po śniadaniu, które szczerze mówiąc zjedli bardzo
szybko, zeszli na dół. Staruszka poprosiła anioła i diabła o zajęcie się
klientami, którzy właśnie weszli do sklepu, a sama wyszła.
Tenebris zaskakująco sprawnie obsłużył młodą parę
poszukującą jakiejś ważnej dla nich książki. Kiedy Tenebris im ją wręczył
zadowoleni zapłacili kilka dolarów więcej mówiąc uprzejmie i równocześnie
kategorycznie: „reszty nie trzeba” .
Wyszli obejmując się czule i śmiejąc się wesoło do
siebie.
Luxor patrząc na nich uśmiechnął się w duchu ciesząc
się z ich szczęścia. Jednak po chwili naszła go myśl „czy
Tenebris i Victoria też tak się do siebie uśmiechają…?”.
Spojrzał na mężczyznę, tym samym przyłapując go
na, krótko mówiąc, gapieniu się na niego.
- Co jest? - anioł zdziwił się intensywnością jego
spojrzenia.
- Nic, po prostu widziałem twoją minę i
pomyślałem, że może ty też masz tam w niebie jakąś laseczkę. Mylę się?
Luxor obruszony jego słowami wzdrygnął się i
podążył wzrokiem śladem pary znikającej już za zakrętem innego sklepu.
- Owszem, mylisz się. Nie mam żadnej „laseczki” i
nie mów do mnie w taki sposób diable!- w ustach anioła to słowo zabrzmiało
najwyraźniej bardzo zabawnie, bo na twarzy Tenebrisa zaigrał uśmiech.- po
prostu uważam, że miłość jest piękna, a nawet taki wredny i nadęty diabeł jak
ty nie potrafi zakłócić jej obrazu ani harmonii.
- Ja wredny i nadęty?- Tenebris założył ręce.- Obrzydliwe
kłamstwo!
Luxor uśmiechnął się pod nosem.
- Anioły nie kłamią…
§§§
Godzinę później, tak jak było zapowiedziane do
sklepu wróciła staruszka.
Powiedziała mężczyznom, że sama zajmie się na
razie sklepem, za to oni mają iść do magazynu wyrzucić najbardziej zniszczone
rzeczy.
- Dobrze- zgodził się anioł za nich obu i
skierował się do drzwi obok schodów napotykając niechętne spojrzenie diabła.
- Serio? Nawet żadnego: „nie chce mi się”
albo „sama se idź…”? Ale z ciebie
aniołek…
Poszli więc do magazynu. Po drodze diabeł popchnął
Luxora dla zabawy, anioł ledwo uniknął spotkania z drzwiami co niezwykle
rozbawiło Tenebrisa.
Pani Wilson została w sklepie. Stanęła za kasą i
zaczęła spokojnie przeglądać notes sprzedanych przedmiotów. Minęło zaledwie
kilka minut gdy wszystko nagle przyspieszyło. Do sklepu wpadło dwóch
zamaskowanych mężczyzn. Ubrani byli na czarno, a na twarzach mieli kominiarki.
Jeden z nich trzymał dłoń w kieszeni. Ich
spojrzenia wyrażały kompletną pustkę.
Podbiegli do kontuaru.
- Dawaj kasę starucho!- warknął jeden,
kładąc rękę na blacie.
- Ale ja…. Ja nie mogę…- wysapała przerażona
kobieta.
- Jak to, kurwa nie możesz?!- ryknął ten drugi uderzając ciężką
łapą w blat.
- Ja… ja nie dam wam pieniędzy!- Kobieta próbowała
się im postawić mimo wyraźnego drżenia w jej głosie.
- Nie?! Mężczyzna wyjął z kieszeni coś czarnego i
niedużego. Zbliżył do twarzy staruszki.
To był pistolet.
Ta nie wytrzymała. Wydała z siebie okrzyk
przerażenia i zemdlała,
upadając na ziemię.
§§§
Luxor usłyszał krzyk a zaraz po tym huk, jakby
ktoś się przewrócił.
- Tenebris- szepnął do diabła grzebiącego w jakimś
kartonie.
- Hm?- spytał tamten nie unosząc nawet wzroku znad
pudła.
- Słyszałem panią Willson- oznajmił anioł-
chodźmy, coś mogło się jej stać!
Tenebris szybko wstał.
-Idę pierwszy!- rzucił przez ramię kierując się ku
drzwiom.
Luxor zaraz popędził za nim.
§§§
Ponieważ Tenebris jest bardzo wysportowany, wpadł
do sklepu jako pierwszy. Przystanął w wejściu
i ani drgnął.
- Co jest?- zdziwił się anioł.
- Nie ruszać się!!- wrzeszczał ktoś w
pomieszczeniu, do którego Luxor nie miał teraz dostępu.
Spojrzał na
zagradzającego mu przejście Tenebrisa. Miał napięte plecy. Zacisnął dłonie w
pięści.
Ktoś napadł na sklep, ktoś tak bardzo
zdesperowany, aby okradać zwyczajny sklep z antykami… Gdzieś tam byłą pani
Willson, mogła być ranna…
- Chodźmy!- ponaglił Luxor.
- Nie- usłyszał odpowiedź diabła, zagradzającego
mu drogę ramieniem.
- Co?- anioł wytrzeszczył oczy.
- Nie ,,my”, tylko „ja”!- dokończył brunet- ty
zajmij się panią Willson.
- Dlaczego…?- nie zdążył dokończyć, bo diabeł już
puścił się biegiem na bandytę. Wykopnął mu broń z ręki, ta poleciała gdzieś pod
ścianę. Tenebris zaczął okładać intruza pięściami.
Luxor potrząsnął głową przypomniawszy sobie, że
miał zająć się ranną i oderwał wzrok od walczącego mężczyzny. Szybko podbiegł
do staruszki i pobrzeżnie sprawdził, czy nic jej nie jest.
Kobieta miała kilka otarć na prawym ramieniu,
którym prawdopodobnie zahaczyła o ladę i ranę na głowie. Rozciągała się od ucha
i mierzyła koło pięciu centymetrów. Krwawiła obwicie, barwiąc jej siwe włosy na
szkarłat.
Luxor ułożył ją wygodniej za kontuarem w pozycji
leżącej i wstał żeby poszukać jakiegoś kawałka materiału.
W tym samym czasie Tenebris walczył z zamaskowanym
mężczyzną. Niestety, gdyby nie zakaz używania jakichkolwiek mocy na ziemi,
pokonałby go raz ,dwa.
Nagle poczuł silne uderzenie w plecy. Ból przeszył
całe jego ciało czyniąc je bezwładnym.
Luxor widział, jak
drugi bandyta uderza Tenebrisa w plecy kijem. Diabeł opadł na podłogę ze
zduszonym krzykiem.
- Tenebris!- wrzasnął przerażony anioł.
Dwaj napastnicy spojrzeli na niego, a potem po
sobie. Jeden z nich parsknął śmiechem i zaczął wkładać do worka różne przedmioty.
Drugi zaczął zbliżać się do kasy.
Anioł wyskoczył zza kontuaru i zasłonił staruszkę
i kasę własnym ciałem.
- Odsuń się gnoju!- warknął bandyta.
- Nie!- odparł blondyn hardo, lecz bez namysłu.
Włamywacz prychając uderzył go w twarz, a że anioł
nigdy do najsilniejszych nie należał, stracił równowagę i podtrzymał się rękoma
blatu. Jedną dłoń zacisnął w pięść i zamachnął się by uderzyć przeciwnika, ale
on był szybszy. Złapał jego dłoń i ją wykręcił.
Chwycił Luxora za włosy i jego głową uderzył o
ścianę, trafiając na gwóźdź.
Anioł chciał krzyknąć, jednak z jego ust wydobył
się tylko cichy pisk.
- Nadal jesteś taki pewny siebie?- mężczyzna
zarechotał.
Potrząsnął aniołem i zaczął go bić gdzie popadnie.
§§§
Tenebris błyskawicznie podniósł się i uderzył
pierwszego bandytę w głowę z taką siłą, że ten upadł tracąc przytomność, wtedy diabeł
zauważył co się dzieje z aniołem
Drugi złodziej trzymał go za włosy i śmiał się
szarpiąc nim co chwila. Luxor bez sił tylko klęczał.
Miał zakrwawioną twarz, z której spływały
szkarłatne krople plamiąc niegdyś nieskazitelną koszulę i potargane blond
włosy, które teraz trzymała wielka, brudna łapa.
Mimo krzywd, anioł nie uronił ani jednej łzy. Już nawet nie krzyczał.
Tenebris, widząc go w tym stanie, wpadł w szał.
Zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że z śródręcza po palcach popłynęła mu
ciepła strużka krwi.
Z nogami jak z betonu zmierzał ku bandycie. Wziął
do ręki zegar z półki. Podszedł do napastnika od boku i zamachnął się.
Zwyczajnie opuścił rękę tak, że ciężki przedmiot uderzył mężczyznę w tył
głowy. Usłyszał chrupnięcie, które
sprawiło mu dużą satysfakcję.
Zamaskowany mężczyzna osunął się na ziemię
puszczając Luxora, który upadł razem z nim
- I co teraz? Co teraz skurwielu?!- warknął Tenebris
do leżącego włamywacza kopiąc go po czym spojrzał na nieprzytomnego anioła.
§§§
Luxora obudził dotyk, który czuł na swoim ciele.
Czyjeś ręce muskały jego brzuch i klatkę piersiową…
Uchylił nieprzytomnie powieki. Widział ciemny,
niewyraźny kształt nad sobą. Mruknął coś niewyraźnie, nawet sam nie wiedział co
i ospały pokręcił głową zaciskając powieki.
- Nie ruszaj się- powiedział spokojnie głos, który
dobrze znał.
Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwieniem.
Nad nim był Tenebris!
- Co… Co ty robisz?- wyjąkał Luxor.
- Usiłuję cię zgwałcić- mruknął w odpowiedzi
diabeł.
-Co?!- Luxor gwałtownie podniósł się. Zauważył, że
ma rozpiętą koszulę, leży w swoim łóżku a obok stoi Tenebris z bandażem w
jednej ręce i wodą utlenioną w drugiej.
- Żartowałem aniołku!- roześmiał się brunet-
opatrywałem ci rany.
- Co?
W tym momencie Luxor uświadomił sobie, jak bardzo
boli go głowa i żebra, oraz nadgarstek.
Spojrzał na swoją prawą rękę. Na nadgarstku
zawinięty był bandaż. Bardzo precyzyjnie z resztą.
Spojrzał na diabła z miną wyrażającą zupełne
zagubienie.
- To ty?
- Nie, ksiądz- sarknął brunet.
Anioł zastanowił się przez chwilę patrząc na
diabła podejrzliwie.
- Dlaczego mi pomogłeś?
Tenebris spojrzał mu prosto w oczy.
- Bo ja…- zaczął czule- musiałbym potem sprzątać
twoje cherlawe ciało!- dokończył udając rozpacz i zasłaniając jedną dłonią
oczy.- a propos- odjął rękę od twarzy- tam na górze to cię nie karmią, czy
jak?- dźgnął anioła palcem w goły brzuch.
- Draniu!- ryknął Luxor chowając twarz w poduszce.
- Luxor- mruknął diabeł- podnieś głowę.
- Nie- krzyknął w odpowiedzi anioł.
- Podnoś!- mężczyzna złapał za jego głowę i
podniósł ją. Wtedy Luxor zobaczył na swojej poduszce krew.
- Co jest?- zmarszczył brwi.
- Masz ranę na policzku, kretynie. Chciałem ci ją
obmyć- usłyszał w odpowiedzi.
Z niedowierzaniem dotknął swojego policzka a potem
spojrzał na swoją dłoń. Była we krwi.
Nagle uderzyły go wspomnienia.
Dwóch mężczyzn, zamieszanie, ból i…
- Pani Willson…- wyszeptał- co z nią?
- Zawiozłem ją do szpitala aniołku- uspokoił go
Tenebris.
Anioła zalała fala ulgi gdy nagle poczuł ręce
Tenebrisa na swojej klatce piersiowej.
- Ej, co robisz ?!- wrzasnął.
- Jak już
mówiłem, durniu, chcę opatrzyć ci rany- mruknął znudzonym głosem diabeł.
Położył dłoń na policzku anioła a ten zaraz odskoczył.
- Co jest?-
diabeł powoli tracił cierpliwość.
- Nie dotykaj mnie!- ostrzegł anioł.
- Dlaczego?
- Bo ci nie ufam, możesz mnie skrzywdzić lub nawet
zabić- wysapał anioł.
- Czemu miałbym… A dobra, radź sobie sam!- diabeł
machnął ręką i rzucił się na swoje łóżko.
Wyciągnął spod poduszki jakieś czasopismo i zaczął
je przeglądać. Przyjął wyraz twarzy obrażonego dziecka.
Zapadła kompletna cisza. Słychać było tylko ich
oddechy i cykanie zegara nad drzwiami.
Luxor pogrążył się w rozmyślaniach. Przypominał
sobie kolejno wydarzenia z napadu. A przynajmniej próbował, bo po kilku
sekundach uświadomił sobie, że jego serce bije bardzo szybko.
Zaczął zastanawiać się dlaczego, ale nie mogąc na
nic wpaść uznał, że pewnie po prostu tak się przestraszył, że Tenebris może go
skrzywdzić…
Spojrzał na naburmuszonego diabła.
- Tenebris- poczekał aż ten na niego spojrzy, co
uczynił bardziej niż zwykle niechętnie- pani Willson jest teraz w szpitalu?
- Ta- mruknął niechętnie- teraz zostaliśmy tu
zupełnie sami i musimy się zająć tym bajzlem. Przez kilka dni…
Luxor odwrócił wzrok gdzieś w stronę ściany.
Ta wiadomość na powrót rozpaliła w nim te
uczucia. Obawy i przede wszystkim gorąca.Noo.. teraz z długością rozdziału chyba trochę przeholowałam ;D No ale co tam... Proszę o szczere komentarze, bo nie wiem czy warto pisać dalej, serio, bardzo proszę!
Pogląd młodzieży!
Czasem o tym myślałam, ale dobrze wiedziałam, że nie miałabym odwagi, jednak to co przydarzyło mi się przedwczoraj.... Od razu stwierdziłam, że gdybym jakimś cudem, gdzieś na trawniku znalazła Death Note'a to wiem czyje nazwiska znalazłyby się na pierwszej stronie (nie licząc oczywiście polityków... -.-")
Ale do rzeczy, w ławce siedzę obecnie z pewną dziewczyną... Nie podam nazwiska, aby nikogo nie obrazić, przed nami siedzi dwóch chłopaków. To była historia, tuż po sprawdzianie z dat i epok w Polsce. Spokojnie sobie siedzę, gdy nagle jeden z tych chłopaków się odwraca i zagaduje moją koleżankę (nawiasem mówiąc niezwykle przemądrzałą). Zaczyna się ich gorąca dysputa na temat systemu nauczania (muszę dodać, że siedzimy w drugiej ławce, więc nauczycielka wszystko musiała słyszeć, jednak nie zwróciła na to uwagi). Całej rozmowy nie podam, usiłowałam ich nie słuchać... Ale mogę podać Wam skrawki:
dziewczyna- X, chłopak- Y
X -"Moim zdaniem z tego sprawdzianu nic nam się w życiu nie przyda"
Y- "W Polsce już tak jest..."
X- "Ja uważam, że u nas jest przeje*ane, no bo na przykład w Finlandii...."
Tu włączam się ja
Luna - "Co Wam odbiło, jeśli jest się polakiem to powinno się znać historię Polski, choć trochę patriotyzmu!"
Y- "Ja się do Polski nie przyznaję"
X- "Ja jestem w połowie Rosjanką, więc mam do w dupie"
L- "Ta, ale jednak w połowie jesteś polką! A poza tym, nie narzekajmy, w niektórych krajach dzieci nie mają jak się uczyć..."
Y- "No tak, ale weź pod uwagę, że np. w takiej Belgii, to wszystko mają legalne, dzieciaki se po ulicach chodzą, jarają marihuanę, wszystko mogą, a w Polsce geje nawet ślubu nie mogą wziąć" (tu uderzył w mój czuły punkt)
L- "Nie powiesz mi chyba, że chciałbyś, aby w Polsce zalegalizowano marihuanę!"
Głupi uśmiech chłopaka.
Y- "Czemu nie? Moim zdaniem w Polsce powinna być legalna."
L- "Jesteś jakiś chory, przecież to okropne!"
Umilkłam.
X- "A wracając do tego systemu..."
Y- "no właśnie, w szkole powinni uczyć, a nie zadawać prace domowe!"
X- "Mój tata to z tego pękał ze śmiechu, powiedział: Przecież Wy w życiu nie zapamiętacie tych dat!"
Y- "No właśnie, mój stary też z tego beke miał!"
X- "Ej, wiesz co? S-Z-K-O-Ł-A Specjalny Zakład Każąco-Opiekuńczy Łączący Analfabetów"
Na tym rozmowa się zakończyła, zadzwonił dzwonek.
Wam pozostawiam ocenę tego poglądu na świat i sytuację w Polsce. Myślę, że nikt z Was nie jest na tyle głupi żeby się z nimi zgodzić..
piątek, 15 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



























