§§§
Pokój był dość mały. To były około trzy metry na trzy.
Na wprost drzwi było jedyne okno w pomieszczeniu na wpół przesłonięte
bladożółtą kotarą. Po prawej stronie było jedno łóżko, a po lewej drugie. Przy
obu były po jednej szafce nocnej i lampce. Koło okna stała duża półka z mnóstwem
książek w różnych kolorach. Wszystkie były zakurzone.
Pewnie dawno nikt tu nie wchodził- pomyślał z
roztargnieniem anioł.
Obok półki stało małe biurko a przy nim krzesło.
Poza tym w pokoju nie było już niczego.
Ściany oklejone nudną, beżową tapetą w białe
kwiatowe wzory były przybrudzone w wielu miejscach nie wspominając już o
wilgoci widocznej w rogach. Podłoga to po prostu ciemnobrązowe deski. Pokój
sprawiał dość przykre wrażenie osamotnienia i zaniedbania…
- Jaka lipa! Nawet plazmy nie ma!- Tenebris zaczął
narzekać stojąc na środku pokoju.
- Nie mów tak - uciszył go anioł- nie stać jej na
to.
- Ale mnie tak!- odparł diabeł i wyciągnął rękę
zagniatając ją powoli w pięść chcąc mocą stworzyć tu sobie coś na miarę jego
diabelskich zachcianek.
- Nie!- anioł doskoczył do niego i trzepnął go w
dłoń.
- Ał! Co robisz?- warknął brunet.
Luxor westchnął przeciągle i posłał mu najbardziej
karcące spojrzenie na jakie się zdobył, a potem powiedział pouczającym
tonem- Nie wolno nam używać tu mocy, ani
piekielnych, ani niebiańskich!
- No dobra- mruknął zrezygnowany brunet odwracając
się- świętoszkowaty, lalusiowaty mięczak- dodał cicho i rzucił się na łóżko po lewej.
Zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę
To sprawę dzielenia się mamy za sobą- pomyślał
anioł siadając na drugim łóżku. Sięgnął ze swojego plecaka książkę.
- Idiota- mruknął cicho i spokojnie zajął się
lekturą.
Zaczął zastanawiać się jak długo może to
potrwać. Ile czasu będzie musiał z nim spędzić, nim jego kara dobiegnie
upragnionego końca..? Westchnął głęboko. Znad książki spojrzał na diabła, ten
leżał na łóżku i na jego drewnianej ramie wybijał nerwowy rytm poruszając przy
tym nogą w taki sposób jakby chciał coś z niej strzepnąć, ale on robił to
najwyraźniej dla zabicia czasu…
Po chwili chyba nie wytrzymał bo w końcu
spytał:
- Co czytasz?
- ,,Zamknięty”- Luxor podał mu tytuł, który był
dziwnie trafny do jego własnej sytuacji..
- Dobre to chociaż?- diabeł nie dawał spokoju,
zapewne szukał tematu do rozmowy. Blondyn tylko potwierdził nie rozwodząc się
już nad tematyką książki, jego i tak by to nie zainteresowało. Od razu przeklął
się w duchu, że nie jest zbyt dobrym partnerem do pogawędki. Tenebris zanudzi
się tu z nim jak nic.. Ale to, z punktu widzenia Gabriela, bardzo dobrze, że
nie będą mieli tu żadnych rozrywek. Tenebris przynajmniej nauczy się nieco
pokory. Co właściwie zrobił, że musi odbywać tę karę..?- zastanowił się anioł, lecz nie miał teraz ochoty go o to pytać, z resztą…To przecież Tenebris,
on by mu nie powiedział…
Byli wrogami od ich pierwszego wspólnego targu o
dusze. Oczywiście, kiedy Tenebris przegrywał, co zdarzało się tylko w przypadku
gdy denat był starcem lub małym
dzieckiem, wściekał się, a potem szybko się ulatniał. Luxor przy starszych
ludziach miał o tyle przewagi, że wyglądał jak uosobienie dobra. Cóż, właściwie nie mijało się to z prawdą. Nigdy nie zdarzyło mu się żadne
przewinienie. Nigdy.
Ale, mimo wszystko, znany był jako smutny anioł.
Bardzo rzadko się uśmiechał, nigdy nie był szczęśliwy i wątpił by taki dzień
nadszedł. A teraz jeszcze to. Musiał zajmować się nieposłusznym diabłem.. Ale
może, jeśli uda mu się sprowadzić go na dobrą drogę (bardzo wątpliwe) podniesie
to jego samoocenę… Bo nigdy nie myślał o
sobie zbyt pochlebnie. Jasne, szanował się, jako że jest stworzeniem Bożym, ale
nic więcej…
Jego rozmyślenia przerwało ciche stukanie do
drzwi.
- Tak?
- Przygotowałam obiad- pani Willson uśmiechnęła
się patrząc na niego zza uchylonych drzwi.
Luxor odruchowo odwzajemnił się i powiedział jej
uprzejmie, że razem z Tenebrisem zaraz przyjdą.
Gdy zamknęła drzwi anioł odwrócił się do diabła,
ten już miał na twarzy szeroki uśmieszek i powiedział
-Nareszcie, jestem głodny jak cholera.
Luxor wzdrygnął się słysząc to, jak to w myślach określił, "brzydkie słowo".
Siedzieli przy stole w miło wyglądającej kuchni. Miło, ponieważ została utrzymana w ciepłych barwach. Pomarańczowe ściany, ciemnobrązowa podłoga, jasnobrązowe meble; to znaczy blat na długość całej ściany z luką na brązową, podstarzałą kuchenkę gazową. Biały zlew był jedynym chłodnym akcentem tego pomieszczenia. Na stole stojącym po środku pomieszczenia postawiono wazon z ciemnożółtymi kwiatami. Pani Willson spokojnie nalewała coś na talerz, Luxor nie widział co, gdyż jej ramię zasłaniało mu widok. Widział za to co było za oknem które było nad zlewem. Kawałek ogrodu, przybranego w złote i czerwone liście.
- Smacznego skarbeńku- usłyszał, spojrzał na panią Willson kładącą przed nim talerz z parującą zupą, Pachniała bardzo zachęcająco.
Tenebris dziwnie przyglądał się swojej porcji. Oczy miał nieco przymrużone i marszczył nos. Wziął do ręki łyżkę i dźgnął grudkę zlepionego makaronu na talerzu.
Tenebris!- skarcił go myślami anioł, kiedy diabeł na niego spojrzał dodał- zacznij jeść, nie wybrzydzaj!
Diabeł wydął usta w niezadowoleniu i kiedy pani Willson usiadła przy stole wziął do ust pełną łyżeczkę i zaczął zachwalać potrawę rumieniącej się staruszki.
- Wie pani, Luxor nie chciał jeść, ale przekonałem go, że coś co tak pięknie pachnie, nie może źle smakować. Miałem rację- tu uśmiechnął się i spojrzał na anioła.
Ten tylko zacisnął rękę na łyżeczce i uśmiechnął się do gospodyni.
- Ma rację, jest bardzo smaczne.
Kobieta pokiwała głową z zadowoleniem i zajęła się swoją porcją.
Przez chwilę jedli w ciszy i słychać było tylko stukot sztućców o talerze, tykanie zegara w korytarzu i wiatr za oknem. Aż w końcu pani Willson przerwała ciszę.
- Skąd jesteście chłopcy?
Tenebris bez żadnego zastanowienie wyjaśnił jej, że pochodzi z Kalifornii, dlatego tak dobrze wygląda. Spytany o brak opalenizny odparł, że cały czas spędzał w domu, ucząc się i pisząc książki oraz malując obrazy. O życiu, świecie, wie pani, filozofia...- odparł zapytany o tematykę jego dzieł. Luxor prawie zagotował się w środku słysząc tę serię kłamstw.
- A skąd ty jesteś?- zapytała go staruszka, Tenebris uprzedził go.
- Z Anglii. Widzi pani, on też dużo maluje, nie wychodzi prawie w ogóle na zewnątrz, dlatego jest taki blady. Znajomi nazywają go wampirem.
Tego już za dużo! Luxor miał ochotę rzucić się na ziemię i krzyczeć w agonii. Rzadko słyszał tyle kłamstw na raz.
Po skończonym obiedzie od razu poszli na sklep, aby pani Willson wyjaśniła im wszystko co i jak po czym Luxor stanął za kasą, a Tenebris niechętnie zajął się zamiataniem. Natomiast pani Willson poszła do kościoła.
Była dopiero szesnasta, a anioł już był okropnie zmęczony. Cóż, teraz stał się bardziej ludzki. Musiał, przebywając na ziemi... Czekał tylko, aby pod koniec dnia położyć się spać.
Jutro, albo pojutrze będzie następny rozdział ;) A tymczasem proszę o szczerą ocenę w komentarzach...

