dd

GRY

niedziela, 27 stycznia 2013

Ciąg dalszy II. rozdziału


§§§

Pokój był dość mały. To były około trzy metry na trzy. Na wprost drzwi było jedyne okno w pomieszczeniu na wpół przesłonięte bladożółtą kotarą. Po prawej stronie było jedno łóżko, a po lewej drugie. Przy obu były po jednej szafce nocnej i lampce. Koło okna stała duża półka z mnóstwem książek w różnych kolorach. Wszystkie były zakurzone.
Pewnie dawno nikt tu nie wchodził- pomyślał z roztargnieniem anioł.
Obok półki stało małe biurko a przy nim krzesło.
Poza tym w pokoju nie było już niczego.
Ściany oklejone nudną, beżową tapetą w białe kwiatowe wzory były przybrudzone w wielu miejscach nie wspominając już o wilgoci widocznej w rogach. Podłoga to po prostu ciemnobrązowe deski. Pokój sprawiał dość przykre wrażenie osamotnienia i zaniedbania…
- Jaka lipa! Nawet plazmy nie ma!- Tenebris zaczął narzekać stojąc na środku pokoju.
- Nie mów tak - uciszył go anioł- nie stać jej na to.
- Ale mnie tak!- odparł diabeł i wyciągnął rękę zagniatając ją powoli w pięść chcąc mocą stworzyć tu sobie coś na miarę jego diabelskich zachcianek.
- Nie!- anioł doskoczył do niego i trzepnął go w dłoń.
- Ał! Co robisz?- warknął brunet.
Luxor westchnął przeciągle i posłał mu najbardziej karcące spojrzenie na jakie się zdobył, a potem powiedział pouczającym tonem-  Nie wolno nam używać tu mocy, ani piekielnych, ani niebiańskich!
- No dobra- mruknął zrezygnowany brunet odwracając się- świętoszkowaty, lalusiowaty mięczak- dodał cicho i rzucił się na łóżko po lewej. Zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę
To sprawę dzielenia się mamy za sobą- pomyślał anioł siadając na drugim łóżku. Sięgnął ze swojego plecaka książkę.
- Idiota- mruknął cicho i spokojnie zajął się lekturą.
Zaczął zastanawiać się jak długo może to potrwać. Ile czasu będzie musiał z nim spędzić, nim jego kara dobiegnie upragnionego końca..? Westchnął głęboko. Znad książki spojrzał na diabła, ten leżał na łóżku i na jego drewnianej ramie wybijał nerwowy rytm poruszając przy tym nogą w taki sposób jakby chciał coś z niej strzepnąć, ale on robił to najwyraźniej dla zabicia czasu…
Po chwili chyba nie wytrzymał bo w końcu spytał:
- Co czytasz?
- ,,Zamknięty”- Luxor podał mu tytuł, który był dziwnie trafny do jego własnej sytuacji..
- Dobre to chociaż?- diabeł nie dawał spokoju, zapewne szukał tematu do rozmowy. Blondyn tylko potwierdził nie rozwodząc się już nad tematyką książki, jego i tak by to nie zainteresowało. Od razu przeklął się w duchu, że nie jest zbyt dobrym partnerem do pogawędki. Tenebris zanudzi się tu z nim jak nic.. Ale to, z punktu widzenia Gabriela, bardzo dobrze, że nie będą mieli tu żadnych rozrywek. Tenebris przynajmniej nauczy się nieco pokory. Co właściwie zrobił, że musi odbywać tę karę..?- zastanowił się anioł, lecz nie miał teraz ochoty go o to pytać, z resztą…To przecież Tenebris, on by mu nie powiedział…

Byli wrogami od ich pierwszego wspólnego targu o dusze. Oczywiście, kiedy Tenebris przegrywał, co zdarzało się tylko w przypadku gdy denat był starcem lub  małym dzieckiem, wściekał się, a potem szybko się ulatniał. Luxor przy starszych ludziach miał o tyle przewagi, że wyglądał jak uosobienie dobra. Cóż, właściwie nie mijało się to z prawdą. Nigdy nie zdarzyło mu się żadne przewinienie. Nigdy.

Ale, mimo wszystko, znany był jako smutny anioł. Bardzo rzadko się uśmiechał, nigdy nie był szczęśliwy i wątpił by taki dzień nadszedł. A teraz jeszcze to. Musiał zajmować się nieposłusznym diabłem.. Ale może, jeśli uda mu się sprowadzić go na dobrą drogę (bardzo wątpliwe) podniesie to jego samoocenę…  Bo nigdy nie myślał o sobie zbyt pochlebnie. Jasne, szanował się, jako że jest stworzeniem Bożym, ale nic więcej…
Jego rozmyślenia przerwało ciche stukanie do drzwi.
- Tak?
- Przygotowałam obiad- pani Willson uśmiechnęła się patrząc na niego zza uchylonych drzwi.
Luxor odruchowo odwzajemnił się i powiedział jej uprzejmie, że razem z Tenebrisem zaraz przyjdą.
Gdy zamknęła drzwi anioł odwrócił się do diabła, ten już miał na twarzy szeroki uśmieszek i powiedział
-Nareszcie, jestem głodny jak cholera.
Luxor wzdrygnął się słysząc to, jak to w myślach określił, "brzydkie słowo".

Siedzieli przy stole w miło wyglądającej kuchni. Miło, ponieważ została utrzymana w ciepłych barwach. Pomarańczowe ściany, ciemnobrązowa podłoga, jasnobrązowe meble; to znaczy blat na długość całej ściany z luką na brązową, podstarzałą kuchenkę gazową. Biały zlew był jedynym chłodnym akcentem tego pomieszczenia. Na stole stojącym po środku pomieszczenia postawiono wazon z ciemnożółtymi kwiatami. Pani Willson spokojnie nalewała coś na talerz, Luxor nie widział co, gdyż jej ramię zasłaniało mu widok. Widział za to co było za oknem które było nad zlewem. Kawałek ogrodu, przybranego w złote i czerwone liście. 
- Smacznego skarbeńku- usłyszał, spojrzał na panią Willson kładącą przed nim talerz z parującą zupą, Pachniała bardzo zachęcająco.
Tenebris dziwnie przyglądał się swojej porcji. Oczy miał nieco przymrużone i marszczył nos. Wziął do ręki łyżkę i dźgnął grudkę zlepionego makaronu na talerzu.
Tenebris!- skarcił go myślami anioł, kiedy diabeł na niego spojrzał dodał- zacznij jeść, nie wybrzydzaj!
Diabeł wydął usta  w niezadowoleniu i kiedy pani Willson usiadła przy stole wziął do ust pełną łyżeczkę i zaczął zachwalać potrawę rumieniącej się staruszki.
- Wie pani, Luxor nie chciał jeść, ale przekonałem go, że coś co tak pięknie pachnie, nie może źle smakować. Miałem rację- tu uśmiechnął się i spojrzał na anioła.
Ten tylko zacisnął rękę na łyżeczce i uśmiechnął się do gospodyni.
- Ma rację, jest bardzo smaczne.
Kobieta pokiwała głową z zadowoleniem i zajęła się swoją porcją.
Przez chwilę jedli w ciszy i słychać było tylko stukot  sztućców o talerze, tykanie zegara w korytarzu i wiatr za oknem. Aż w końcu pani Willson  przerwała ciszę.
- Skąd jesteście chłopcy?
Tenebris bez żadnego zastanowienie wyjaśnił jej, że pochodzi z Kalifornii, dlatego tak dobrze wygląda. Spytany o brak opalenizny odparł, że cały czas spędzał w domu, ucząc się i pisząc książki oraz malując obrazy. O życiu, świecie, wie pani, filozofia...- odparł zapytany o tematykę jego dzieł. Luxor prawie zagotował się w środku słysząc tę serię kłamstw.
- A skąd ty jesteś?- zapytała go staruszka, Tenebris uprzedził go.
- Z Anglii. Widzi pani, on też dużo maluje, nie wychodzi prawie w ogóle na zewnątrz, dlatego jest taki blady. Znajomi nazywają go wampirem.
Tego już za dużo! Luxor miał ochotę rzucić się na ziemię i krzyczeć w agonii. Rzadko  słyszał tyle kłamstw na raz.
Po skończonym obiedzie od razu poszli na sklep, aby pani Willson wyjaśniła im wszystko co i jak po czym Luxor stanął za kasą, a Tenebris niechętnie zajął się zamiataniem.  Natomiast pani Willson poszła do kościoła.
Była dopiero szesnasta, a anioł już był okropnie zmęczony. Cóż, teraz stał się bardziej ludzki. Musiał, przebywając na ziemi... Czekał tylko, aby pod koniec dnia położyć się spać.

Jutro, albo pojutrze będzie następny rozdział ;) A tymczasem proszę o szczerą ocenę w komentarzach...

Więc tak, jakiś czas temu przeglądałam internet w poszukiwaniu zdjęć z diabłami lub aniołami, ku memu zaskoczeniu znalazłam to. Mężczyzna na tym obrazku wygląda zupełnie jak Tenebris. Nie zgadza się tylko brak tatuażu i kolor oczu ;) A tak to wszystko gra... Z mojego opisu pewnie trudno go sobie z wizualizować  a teraz macie go podanego na tacy :D

Rozdział II Sklep


 

Wchodząc do sklepu, w którym mieli się spotkać, wziął głęboki wdech na uspokojenie.
Gdy znalazł się już w środku, poczuł go. Jego zapach unosił się w powietrzu.
Diabły mają swój charakterystyczny zapach, a Tenebrisa, Luxor poznałby zawsze.
Pachniał jakby las nocą, rozkopany grób i zapachowy odpowiednik pożądania (mocny i zmysłowy zapach).
Anioł od razu zrobił się czujny. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
Był to stary sklep z antykami, od starych zakurzonych obrusów, przez stoły po zegary z kukułką.
Sklep sprawiał wrażenie bardziej zagraconego, aniżeli umeblowanego.
Za kontuarem stała bardzo stara kobieta. Wyglądała na jakieś sto lat. Dosłownie. Miała na nosie okulary z bardzo grubymi szkłami. Jej siwe, zniszczone włosy upięte były w kok.
Twarz poorana zmarszczkami wyrażała spokój, jednakże jej usta wykrzywiały się w uśmiechu skierowanym najwyraźniej w przestrzeń.
- Przepraszam- zaczął anioł, ale widząc, że kobieta nie słyszy powtórzył głośniej.
Przypomniał sobie słowa Gabriela:
,, Jest bardzo stara, schorowana. Niedosłyszy, ledwo widzi  i nie radzi sobie…”
- Przepraszam! - krzyknął  a kobieta wreszcie na niego spojrzała- Czy jest tutaj…
W tym momencie usłyszał trzaśnięcie drzwi.
Westchnął głęboko i odwrócił się powoli, wiedząc już dobrze co, a raczej kogo, ujrzy.
- No, no aniołku, spóźniłeś się.- powiedział rozbawiony mężczyzna stojący w drzwiach.
Czarne włosy sięgające łopatek miał związane w kitkę, czarne oczy odcinające się czernią na tle oliwkowej skóry, błyszczały. T-shirt tego samego koloru co oczy, lekko opinał  dobrze wyrzeźbiony tors, ciemnoniebieskie jeansy idealnie na nim leżały.
Luxor omijał wzrokiem oczy diabła. Zawsze gdy w nie patrzył czuł coś dziwnego…
- Byłem punktualnie. To ty przyszedłeś za wcześnie!- mruknął, ale zaraz dodał w rewanżu- diabełku- mówiąc to, przez przypadek spojrzał mu w oczy.
Pojawiły się w nich iskry, takie jak te idące z ogniska, kiedy się w nie dmuchnie…
- Skoro jesteście już obaj- wtrąciła się pogodnie starsza pani- to pokażę wam wasz pokój.
- Wasz pokój?- powtórzył zdziwiony anioł- jeden? Wspólny?
- Niestety mam tylko dwie sypialnie. Jedna jest moja, a jedna dla gości….- staruszka patrzyła na niego smutno- ale jeśli chcesz, to mogę ci odstąpić swój….
- Nie, nie!- zaprotestował szybko (w głębi trochę niechętnie) anioł- jakoś się dogadamy…
- Na pewno?
- Oczywiście- diabeł uśmiechnął się- bardzo się przyjaźnimy…
Luxor spojrzał na niego obruszony, ale Tenebris posłał mu spojrzenie, którym wręcz prosił o potwierdzenie jego wersji. Luxor niechętnie skinął głową czując do siebie obrzydzenie. Oczywiście, żadne kłamstwa nie mogły przejść mu przez usta, ponieważ jest aniołem, ale skinienie głową to przecież nie kłamstwo…
- To dobrze, więc chodźmy- powiedziała siwowłosa kobieta.
- No chodź Luxi- ponaglił go nieco złośliwie diabeł.
- Jasne- rzucił blondyn kryjąc wściekłość.
Weszli po schodach na piętro. Ściany były tu zielone, jednak nie był to taki wesoły odcień, raczej brudny, zasmucający brzydki zieleń. Przedpokój był dość długi. Schody znajdowały się na jego środku. Nie był bardzo szeroki. Właściwie było to około półtora metra. Były tu cztery pary drzwi z czego dwie z nich były po obu końcach przedpokoju.
- Tutaj- mówiła staruszka wskazując na drzwi po prawo na końcu- jest moja sypialnia, tu- wskazała na drzwi do nich prostopadłe- łazienka, tutaj- drzwi równolegle osadzone do łazienki- kuchnia, a tutaj wasz pokój- uśmiechając się ciepło pokazała im drzwi na drugim końcu.
- No dobrze- mruknął uprzejmym tonem Luxor.
- Rozgośćcie się- dodała.

§§§

To nie koniec tego rozdziału, resztę dodam jeszcze dziś, ale trochę później ;)