Ostatnio:
- Może masz rację, aniele. Bo jakoś teraz czuję
się zupełnie pusty.- obrzucił go nienawistnym spojrzeniem i wszedł do kuchni z
trzaskiem drzwi.
Luxor nie miał wątpliwości. Tenebris nienawidził
go, bardziej niż wcześniej.
Następnego dnia po kilku godzinach pracy w sklepie
Luxor postanowił odpocząć. Była dziewiętnasta. Poszedł do pokoju, który dzielił
z Tenebrisem. Gdy położył rękę na klamce zdało mu się, że słyszy jakąś muzykę.
Wszedł do pokoju i stanął jak wmurowany.
- Co ty wyprawiasz diable?- zadał retoryczne
pytanie.
- Jak to co aniołku? Łowię ryby, a co? Nie widać?- zaśmiał się
Tenebris w odpowiedzi.
To oczywiście był sarkazm. Tenebris siedział na
swoim łóżku i trzymał na kolanach gitarę. Grał jakąś spokojną piosenkę. Anioł
nie był pewien, ale mężczyzna był chyba bez koszulki.
Wywrócił oczami i zamknął drzwi. Usiadł na swoim
łóżku i, nie mając nic lepszego do roboty, zaczął przyglądać się diabłu.
W całkowitym skupieniu Tenebris szarpał za struny
tworząc ostrą, ale piękną muzykę.
Gdzieś w głębi Luxor wiedział o czym jest melodia…
Dawała piękne tło, dla wieczoru, nieba pełnego
gwiazd… Kojarzyła się z miłością, namiętnością, szczęściem i cierpieniem… Jej
dźwięki zmysłowo roznosiły się po pokoju.
Nagle ucichła, ale Luxor był zbyt zamyślony, by to
zauważyć.
Tenebris wstał, lecz anioł nawet nie zwrócił na to
uwagi. Teraz widział jego tors w pełnej krasie. Doskonale wyrzeźbiony brzuch
oświetlony niewielką ilością światła słonecznego zmieniającego jego skórę w
złotą. Dopiero teraz anioł spostrzegł
tatuaż pod obojczykiem z prawej strony.
Czarny pentagram, pomimo znaczenia,
prezentował się na jego ciele wspaniale…
Tenebris stojąc zaledwie dwa metry przed aniołem
przypatrywał mu się. Luxor dopiero teraz sobie to uświadomił.
- Co?- spytał ostrożnie.
- Patrzysz na mnie od dłuższej chwili- mruknął
diabeł- coś się stało?
Luxor chciał odpowiedzieć mu jakąś dowcipną uwagą,
które często sobie wymyślał, na wypadek głupiego naśmiewania się Tenebrisa.
Jednak żadna nie przychodziła mu teraz do głowy. Kłamać nie mógł… Zdecydował
się więc na „półprawdę”.
-Musisz łamać te wszystkie zasady? Bóg i Lucyfer
postanowili, że gdy podpadniesz im raz
jeszcze, to wyślą cię do nicości
lub zniszczą!
Diabeł najpierw zrobił zdziwioną minę. W jego
oczach było widać ból zmieszany z troską, ale zamknął oczy i zacisnął powieki a
kiedy otworzył je z powrotem ten wyraz zniknął. Zastąpił go cyniczny uśmieszek.
- Nic mi nie zrobią, a nawet jeśli to i dobrze.
Nie przejmuję się swoim losem. A co z resztą ciebie to obchodzi?- jego ton
sprawił że Luxor spojrzał mu prosto w oczy, mówił z pogardą, ale jakąś taką….
Smutną- to dla ciebie lepiej nieprawdaż?
Luxor spuścił wzrok i przygryzł wargę. Oczywiście,
że powinien być szczęśliwy z powodu decyzji Boga o pozbyciu się Tenebrisa…
- Lux?- diabeł swoim głosem wyrwał go z
zamyślenia.
Nie, nie byłby zadowolony z jego odesłania. Sam
nie miał pojęcia dlaczego…
- Może powinno być mi lepiej- wyszeptał oschle.
Diabeł wpatrzył się w drewniane deski podłogowe.
- A więc dlaczego…?- zaczął.
- Bo jestem aniołem- Luxor nie dał mu dokończyć-
nie chcę mieć nikogo na sumieniu.
Diabeł tylko mruknął coś ponuro pod nosem, anioł
nie zrozumiał co powiedział, ale wydawało mu się, że usłyszał coś na kształt:
,,no tak, anioły…”.
- A co?
- A nic aniołku- powiedział Tenebris znów nagle
rozbawiony.
Odwrócił się żeby zdjąć gitarę z łóżka i położyć
ją obok. Był spięty. Jego plecy były całkowicie wyprostowane, a mięśnie
napięte. Na łopatkach widniały pionowe, nierówne, smolisto-czarne znamiona jak
gdyby namalowane czarną farbą.
Blizny po skrzydłach…
Tenebris był wcześniej aniołem, upadł w czasie rebelii Lucyfera i odbył się jego
sąd. Jego skrzydła zostały spalone w Wielkiej Sali Anioła[1],
w niebie.
Luxor jakoś nie umiał wyobrazić sobie Tenebrisa
jako grzecznego i uczynnego chłopca w białej szacie. Nie ważne jak próbował i
tak obraz bruneta kłócił się zupełnie z jego przeszłością.
Tenebris usiadł na łóżku. Wyglądał na głęboko
zamyślonego. Jego złota skóra wyglądała jak jedwab. Była taka
kusząca…
Nagle Luxora naszła myśl, taka przypadkowa:
,,Ciekawe,
jaka jest jego skóra w dotyku…”
Nie! - skarcił się w myślach. - co
ty sobie wyobrażasz! Nienawidzisz go!
Pokręcił gwałtownie głową. Oparł się o ścianę
plecami i przyciągnął do siebie kolana,
oplatając je rękoma. Oparł o nie głowę.
Co się ze mną dzieje?!- wykrzyknął w myślach.
Spojrzał na diabła spode łba zimnym wzrokiem. Ten
siedział na swoim łóżku i przeglądał jakieś czasopismo. Wydął wargi w wyrazie
niezadowolenia. Wyglądał słodko…
Anioł znów potrząsnął głową by przywołać samego
siebie do porządku.
Świrujesz, pomyślał, a to dlatego, że to diabeł.
Wszystko w nich jest po to,
żeby kusić.
Nagle naszła go okropna myśl. To co na pewno miało
się stać. Najczarniejszy a za razem najbardziej prawdopodobny scenariusz
uderzył w niego tak zimny i twardy niczym góra lodowa. Poczuł mdłości. Nie
chciał dopuścić do spełnienia się obaw. Nie mógł..
- Tenebrisie…- szepnął nie podnosząc głowy, w
oczach stanęły mu łzy- proszę… Nie łam zasad! Nie idź do nicości!- po
policzkach spłynęły mu słone krople- nie skacz w tę ciemną przepaść! Tylko tyle
dla mnie zrób!- po tym zdaniu niechcący wyrwał mu się szloch. Rozpłakał się.
Podniósł głowę i spojrzał błagalnie na mężczyznę.
Tenebris siedział na łóżku i patrzył na blondyna z niedowierzaniem.
[1] To
tam odbywają się sądy zbuntowanych, łamiących prawo między światami. Jeśli
delikwent złamie niebiańskie lub piekielne prawo to tam właśnie trafi
(niezależnie od tego skąd jest)
Następna część być może będzie jutro ;)
Następna część być może będzie jutro ;)

