niedziela, 10 marca 2013
Płacz
Wiesz, że płacz w niczym Ci nie pomoże, jednak i tak nie możesz powstrzymać słonych kropli spływających po Twych policzkach.... Kropli żalu, goryczy, nikłej nadziei... Czasem nawet radości...
Płeć
"Czy to jest naprawdę takie ważne jakiej płci jestem? Miłość jest zbyt piękna, by robić w niej takie ograniczenia... Przecież nie robię nikomu krzywdy tym, że kocham...."
Rozdział IV Dziwne spotkanie cz. II
Ta chwila gdy nie jesteś pewien, czego właściwie chcesz, nie jesteś pewien swoich uczuć... Nagle zdajesz sobie sprawę, że straciłeś największą okazję w swoim życiu... Ale ty nawet o tym nie wiesz... Wie Twoje serce...
§§§
W niebie panował zwyczajowy spokój, jeśli
oczywiście nie liczyć grupki przekrzykujących się młodych aniołów, jednak nie
trzeba się było nimi przejmować…
Luxor westchnął cicho i przeszedł przez długi,
biały korytarz. Znalazł się przed białymi drzwiami ze złotą klamką. Na nich
widniał numer pokoju: „7”. Zapukał do nich i wszedł po usłyszeniu miękkiego,
kobiecego „proszę!”.
Pierwsze co rzucało się w oczy, to schludność i
uporządkowanie pokoju. Przeważały w nim biel oraz błękit.
Blondyn zwrócił się do dziewczyny za biurkiem z
pytaniem o archanioła Gabriela. Brązowowłosa anielica z szczerze współczującym
uśmiechem zaczęła tłumaczyć, że jakieś dziesięć minut temu Gabriel wyszedł bez
słowa i ona sama nie wie kiedy on wróci.
- Mógłbyś mi powiedzieć jak ci na imię? Przekażę
mu, że byłeś…
Jednak w tym momencie ktoś wszedł do pokoju. Luxor
spojrzał przez ramię i ujrzał mężczyznę o lekko kręconych, brązowych włosach i
ciepłym spojrzeniu czekoladowych oczu.. Mężczyzna
uśmiechnął się na widok blondyna.
-Witaj Luxorze, jak się miewasz?
Anioł odpowiedział, że wszystko u niego w
porządku, jednak, gdyby się nad tym zastanawiać, to było prawie kłamstwo,
biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni… Cóż… Można to uznać za zwyczajny
zwrot grzecznościowy.
Gabriel zaprowadził go do swojego gabinetu o
numerze „77”. Sam usiadł za biurkiem, a Luxorowi wskazał krzesło naprzeciwko.
Anioł zdał skróconą relację z samopoczucia pani Willson, potem opowiedział o
tym jak idzie pomaganie w sklepie. Jednak oczywiste było, że archanioł nie
tylko po to wezwał młodego anioła.
- Co z diabłem? Jego zachowanie uległo poprawie?
Czy odpracowuje swój czyn jak należy…?
Blondyn zawahał się przed udzieleniem odpowiedzi.
Czy powinien mówić wszystko..? Właściwie od strony sympatii do Tenebrisa nie
byłoby żadnych przeciwwskazań przed wyjawieniem Gabrielowi wszystkich
przewinień mężczyzny na ziemi.. Tego, że praktycznie nie pracował przez te pięć
dni, że używał mocy bez pozwolenia, że był złośliwy wobec każdego kogo spotkał
na swojej drodze… Ale jednak wstrzymał się.
- Cóż… Tenebris nie zachowuje się aż tak źle, jego zachowanie niebawem powinno ulec
zmianie- powiedział wymijająco Luxor.
Oczy Gabriela sprawiały wrażenie, jak gdyby mogły
go prześwietlić. Luxor był pewien, że archanioł zauważył jego zawahanie, ale
tak czy inaczej brązowowłosy kiwnął tylko głową po czym uśmiechnął się.
- A jak ty sam czujesz się na ziemi? Masz jakieś
problemy z przyzwyczajeniem się do tego wszystkiego? Może czujesz się zagubiony…?
Anioł przełknął ślinę.
Właściwie… Sam nie wiedział. Przez te kilka dni
tak pogrążył się w pracy, że na nic innego nie zwracał uwagi… Nie licząc
oczywiście tych momentów w których próbował odgadnąć znaczenie dziwnego
zachowania diabła…
Unikając spojrzenia archanioła powiedział cicho,
że wszystko jest w porządku, nie ma się o co martwić..
Zapadła cisza.
Nagle Gabriel stwierdził, że anioł nie powinien
Tenebrisa zostawiać samego na ziemi, Bóg wie co ten mężczyzna może tam zrobić…
Pożegnał Luxora uprzejmie i podziękował za przybycie. Blondyn wychodząc
zauważył, że archanioł znów dziwnie się mu przygląda.
Anioł przygryzł wargę zdziwiony krótkością
spotkania. Wiedział dobrze, że archanioł dopatrzył się oszustwa. Przez chwilę
pożałował, że nie powiedział mu całej prawdy.
Gabriel siedział myśląc intensywnie nad zachowaniem
Luxora. Zdawał sobie sprawę, że młody anioł nie powiedział mu wszystkiego,
tylko dlaczego..?
Westchnął i przetarł oczy.
Zachowanie anioła było inne niż zwykle… Nigdy
nikomu nie ufał, ale teraz… Wydawało się, że nawet archaniołowi nie chce
zaufać…
Gabriel przez chwilę zwątpił, czy spełnienie
prośby Lucyfera faktycznie było słuszne. Wciąż nie rozumiał dlaczego szatan
chciał, aby to akurat Luxor pilnował Tenebrisa na ziemi. Próbował to zrozumieć,
jednak nawet on nie znał szczegółów winy diabła. Nie wiedział do końca co
takiego zrobił Tenebris. Znał tylko część, jednak nawet to nie wystarczało do
rozwiązania zagadki… jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę- odparł sennie po czym ujrzał w drzwiach
archanioła Michała.
- I jak? Obietnica Lucyfera spełniona?
Gabriel spojrzał na niego.
- To nie była obietnica, to było raczej
przypuszczenie… - wyjaśnił cicho brązowowłosy archanioł przypominając sobie
rozmowę z szatanem.
Dlaczego akurat Luxor?- zapytał wtedy.
Uważam, że będzie najodpowiedniejszy..- Lucyfer
wzruszył ramionami.
Czy to na pewno zadziała? Na pewno odpokutuje?
Uwierz mi, że jego zachowanie powinno ulec
zmianie.
Ale co takiego zrobił Tenebris?
Chcesz wiedzieć?- brwi szatana powędrowały do
góry- no dobrze, dowiesz się, ale od Luxora, nie ode mnie- uśmiechnął się
psotnie. Na tym ich rozmowa się zakończyła.
A dziś? Zmartwiło go, że Luxor coś przed nim
ukrywał. Wiedział przecież, że może mu zaufać… Ale nie chciał czegoś
powiedzieć… Tylko czego? I z jakiego powodu…?
- Gabrielu?- Michał wyrwał archanioła z zamyślenia.
- Nie, jeszcze nic się nie poprawiło…
§§§
Luxor przeszedł przez drzwi do świata ludzi.
Znalazł się w magazynie. Przeszedł do sklepu i zobaczył za kasą Tenebrisa
wykłócającego się o coś z jakąś kobietą. Miałą około trzydziestu lat. Blond
włosy sięgały jej łopatek, była szczupła i ubrana w spódnicę do kolan oraz
żakiet na ciemnoniebieskiej zapinanej koszuli. Jej głos był dość wysoki, niemniej
melodyjny.
- Tenebris! Ucisz się!- krzyknął anioł podchodząc
do lady sklepowej.- co się stało proszę pani?
Kobieta zobaczywszy Luxora momentalnie ucichła i
mimo woli uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, ten pan wmawia mi, że klepsydra
kosztuje tutaj pięćdziesiąt dolarów!! Wyobraża to sobie pan? Miałam mu już
zapłacić ale spojrzałam do jego notesu i tam jest napisane czarno na białym, że
cena jest o wiele niższa!
Luxor spojrzał na czarnowłosego mężczyznę.
Szczerze, miał go już po prostu dość.
- Tenebris, proszę idź na górę- mruknął nie
patrząc mu w oczy.
- Kłamie! Ta szmata łże!!- warknął czarnowłosy.
- Tenebris idź na górę bo inaczej…
Mężczyzna mruknął coś pod nosem i z lekkim oporem
oraz oczywiście ociąganiem wszedł po schodach i zniknął na piętrze.
- Najmocniej panią przepraszam. On już taki jest…
Nieusłuchany- stwierdził z przykrością anioł wchodząc za ladę i biorąc notes do
ręki. Podał kobiecie prawdziwą cenę otrzymując pieniądze schował je do kasy.
- Eh, nie ważne… już wszystko w porządku… Prawdę mówiąc, patrząc
na niego od pana powrotu mogę stwierdzić, że nie dla wszystkich taki jest…-
puściła do Luxora oko.
- Co pani ma na myśli?- anioł nie zrozumiał.
- Kto jak kto, ale większość ludzi słucha tylko
tych, na których im w jakiś sposób zależy..
Blondyn zacisnął usta. Tak, u ludzi może tak jest,
ale Tenebris z pewnością się do takich nie zalicza… Słucha Luxora tylko i
wyłącznie dlatego, że ma nadzieję na szybki powrót do piekła. Nie ma w tym
żadnych wyższych uczuć…
Mimo to uśmiechnął się do kobiety i przyznał, że
może mieć rację. Pożegnał się z nią.
Miał zamiar zamknąć sklep by mieć czas na
przygotowanie obiadu, ale gdy blondynka wychodziła w drzwiach minęła się z nią
inna kobieta. Szturchnęła ją ramieniem i nie przejmując się jej niemym ostrzeżeniem aby uważała, pewnym,
bardzo kobiecym krokiem weszła do sklepu.
Czarne włosy sięgające ramion lekko podskakiwały
kiedy podchodziła do kasy, a jej wysokie obcasy głośno stukały o podłogę.
Szkarłatne usta wykrzywiły się w ponętnym uśmiechu. Ciemne oczy kobiety były
skierowane wprost na młodego anioła.
- Zastałam Tenebrisa?- zapytała kobiecym, głębokim
głosem.
Luxor przyjrzał jej się. Krótka, czarna spódniczka
ozdobiona po boku mnóstwem ćwieków, popielata bluzka z dekoltem, oczywiście jej
szyja przyozdobiona była naszyjnikiem, którego spory, czerwony kryształ
wpasował się w miejsce między jej piersiami. Na szyi był jeszcze zamszowy pasek
z nabitymi ostrymi ćwiekami.
- Tak, już po niego idę…- wyszeptał anioł starając
się opanować.
- Dobrze, bo mam do niego sprawę- kobieta
uśmiechnęła się i zaczęła kręcić kosmyk włosów palcem o długim, czerwonym paznokciu.
Luxor na sztywnych nogach dostał się do kuchni.
spoglądając na diabła czytającego właśnie jakąś gazetę oparł się o kuchenny
blat i wykrztusił.
- Tenebris, jakaś kobieta jest na dole. Chce z
tobą rozmawiać…
- Kobieta? Jakbym miał mało na gło… Poczekaj… Jaka
ta kobieta?
Luxor zażenowany całą tą sytuacją po krótce opisał
kobietę.
Tenebris pokiwał głową i nagle uśmiechnął się.
- Luxorze zająłbyś się obiadem? Muszę coś załatwić.
Anioł popatrzył na niego spode łba. Nie panując
nad swoim ciałem pokiwał głową.
- Dobra- uśmiech diabła się poszerzył- niedługo
wrócę.
Anioł odwrócił się do niego tyłem. Podszedł do zlewu
i odkręcił kurek. Woda poleciała bardzo szybko opryskując jego i ścianę.
- Luxor, jeszcze jedno- przypomniał sobie diabeł
zanim zamknął za sobą drzwi- nie schodź na dół dopóki nie wrócę…
Anioł zignorował go wycierając ręce w ścierkę
zawieszoną na haczyku.
Usłyszał trzask zamykanych drzwi a potem kroki na
schodach.
Wyciągnął z szafki garnek a potem z szuflady
łyżkę. Podszedł do lodówki i już miał sięgnąć odpowiednie produkty gdy nagle
coś sobie uświadomił.
To musiała być jego dziewczyna! Ale dlaczego nie
kazał schodzić na dół? Nie chciał aby Luxor ich przyłapał?
Przygryzł wargę i zacisnął pięść na drzwiczkach
lodówki. Zatrzasnął je i usiadł na krześle.
Tak, zdecydowanie… To musiała być ona… - myślał
anioł przypominając sobie wygląd kobiety. Wysoka, ładna, ale i wyzywająca…
Wyglądała na kobietę o silnym charakterze i osobowości…
Jeszcze mocniej zagryzł dolną wargę.
Ale przede wszystkim mocno wyzywająca… Z pewnością
w typie Tenebrisa… Właściwie, to nigdy nie powiedział, ani nawet nie
zasugerował jaka osoba byłaby w jego typie… Nigdy nie dał oznaki, żeby
ktokolwiek mu się podobał…
Anioł zmarszczył brwi.
Gdyby się nad tym zastanowić, to faktycznie,
Tenebris nigdy nie mówił o takich rzeczach….
Wstał i podszedł do drzwi. Dobrze wiedział, że nie
powinien tego robić, jednak ciekawość nie pozwalała mu tak bezczynnie siedzieć.
Cóż.. Mówi się, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła…
Wyszedł z kuchni i po cichu skierował się w stronę
schodów. Przycupnął na jednym ze stopni, w taki sposób, aby nikt ze sklepu nie
mógł zobaczyć jego, natomiast on widział i słyszał wszystko.
Nieznajoma stała naprzeciwko Tenebrisa. Anioł nie
widział jego twarzy, ponieważ diabeł stał tyłem do niego, ale z tonu jego głosu
mógł wywnioskować, że się uśmiecha. Kobieta też się uśmiechała.
Czarnowłosy mówił coś o pani Willson. Przeszedł do
klientów…
Kobieta kiwała głową co chwila wtrącając jakiś
komentarz. Po chwili zapytała:
- A tamten mały?- Serce Luxora zamarło. Domyślił
się, że to o nim mowa.
Tenebris umilkł i spuścił głowę.
- Oh- zreflektowała się- przepraszam, po prostu
jestem ciekawa… To jest ten aniołek, który cię pilnuje? Pies większy od pana
widzę- roześmiała się- Ale na poważnie… Odpowiesz mi?
Tenebris nonszalancko oparł się o blat i nabrał
powietrza w płuca.
- Luxor… Ehh… Nie ważne… Powiedz mi raczej co u
ciebie Victoria…
Kobieta potrząsnęła głową po czym zdała mu
szczegółową relację ze swojego poprzedniego dnia. Tenebris najwidoczniej jej
słuchał, cały czas kiwał głową…
- …Niestety się trochę spóźniłam…- przerwała-
Tenebris.. Wydajesz się jakiś dziwny… Jak gdyby.. smutny? Przybity? Coś się
stało?- ujęła go pod brodę.
- Nie.. Wszystko w porządku.. Kontynuuj..- mruknął
mężczyzna.
- Mówię serio, chcę wiedzieć co ci się stało!-
uśmiechnęła się ciepło- w końcu nie jesteś mi obcy! Znamy się od dawna, zwykle się tak nie
zachowujesz…
Mężczyzna westchnął. Odsunął się od niej i obrócił
głowę jakby sprawdzając czy ktoś za nim nie stoi. Luxor szybko schował się za
barierką. Kiedy Tenebris z powrotem odwrócił głowę w stronę Victorii anioł
wstał i puścił się biegiem do pokoju. Zamknąwszy drzwi opadł na łóżko.
Miał rację, to była jego dziewczyna!
Wtulił twarz w poduszkę i nagle uświadomił sobie
jak bardzo dziecinnie się zachowuje. Podglądał Tenebrisa i jego ukochaną żeby… No właśnie, dlaczego to robił? Żeby się
upewnić?? Przecież jego to w ogóle nie powinno obchodzić! Tak… I tak jest..
Jego to wcale nie interesuje. Podniósł się i przygładził potargane włosy.
Uśmiechnął się. Miał rację. Jednak był ktoś komu zależało na Tenebrisie…
§§§
- Więc jak? Odpowiesz mi? Tenebris co cię gnębi?
Mężczyzna przeklął pod nosem.
- Przed tobą nie da się niczego ukryć?
- Nie, to ta cecha, której wszyscy we mnie nienawidzą. Domyślam się,
że chodzi o to samo przez co jesteś teraz tutaj.
Tenebris uśmiechnął się smutno. To prawda… Victoria jak zwykle miała
rację… Nie cierpiał tego.. Zawsze musiała ją mieć…
W piekle faktycznie żalił się
jej na ten temat…. Dokładnie z tego samego powodu złamał przepisy i wylądował
tutaj. Miał ogromne szczęście, że Lucyfer poszedł wobec niego na aż takie
ustępstwa, ale nawet to nie pomagało…
- Victorio co ja mam zrobić?- zapytał prawie że rozpaczliwie.
- Nic..- odparła kobieta ze współczuciem- niestety, jedyne co możesz
to zapomnieć…
Tenebris westchnął głęboko, beznadziejnie…
- Przykro mi Tenebris….- wyszeptała Victoria, tak samo jak zawsze…
Jej ton przy wypowiadaniu tego zdania nigdy się nie zmienił…
Przez chwilę słysząc ten ton przypomniał sobie jak się poznali. W
barze diabeł zamówił sobie piwo, nie miał gdzie usiąść ponieważ wszystkie
stoliki były zajęte, oprócz jednego. Siedziała przy nim właśnie ona. Nie miał
wyboru. Dosiadł się do niej, jednak ona nagle roześmiała się uprzejmie i
powiedziała „przykro mi Tenebris, zaraz przyjdzie tutaj mój chłopak i jego
kumpel, więc nie bardzo możesz tu usiąść…” Mężczyzna zastanowił się wtedy nad
tym skąd ona zna jego imię, nie mniej jednak niczego nie powiedział. Wstał i
zostawiając piwo wyszedł z baru. Victoria go dogoniła i przedstawiła mu się.
Wtedy zrozumiał, że to o niej mówił jego przyjaciel Beleth. To ona była wtedy jego
dziewczyną. Gdy okazało się, że jednak nie są sobie zupełnie obcy zaczęli
rozmawiać. Od tej pory byli bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Może i w tamtym czasie Beleth raz podejrzewał, że Tenebris i Victoria
mają się ku sobie, ale oczywiście bardzo się mylił. Tenebris nigdy nie widział
w niej nikogo więcej niż przyjaciółki. Właściwie była dla niego jak siostra…
Przetarł dłonią czoło i widząc minę kobiety znów się uśmiechnął.
- Uwierz mi, że wszystko jest okej…
- Nie umiesz kłamać diable- wyszczerzyła zęby- nie umiesz… Ale dam ci
spokój. Muszę już iść… - cmoknęła go w policzek i z przyjaznym uśmiechem
skierowała się w stronę drzwi.
- Trzymaj się Tenebris- rzekła na wychodne.
§§§
Diabeł wszedł do kuchni, Luxor właśnie mieszał coś w garnku. Na
dźwięk zamykanych drzwi nawet się nie odwrócił.
- Obiad gotowy aniołku?- zapytał żartobliwym tonem siadając przy
stole- jestem głodny jak cholera…
- Tenebris mówiłem ci, żadnych przekleństw. Zwłaszcza przy stole…-
mruknął anioł odwracając się z talerzem w ręce. Mało brakowało aby go upuścił. Jego
oczy otworzyły się szeroko, rozdziawił usta jak gdyby chciał coś powiedzieć ale
nie potrafił zebrać słów.
- Co jest?- zdziwił się Tenebris- wyglądasz jakbyś zobaczył diabła-
zachichotał.
Luxor drgnął. Przygryzł wargę i bez słowa położył talerz przed
Tenebrisem. Ścierkę którą miał narzuconą na lewe ramię rzucił na blat kuchenny
i wyszedł z kuchni.
O co mu kurwa chodzi?- zastanowił się diabeł- czyżbym miał coś na
twarzy…?
Przetarł dłonią czoło, potem jeden i drugi policzek. Spojrzał na
swoją dłoń. Była na niej rozmazana, czerwona plama. Szminka…
Nabrał powietrza w płuca zirytowany, lecz potem nie wytrzymał. Roześmiał
się głośno.
Aniołek pomyślał, że…. Jezu… Co za kretyn…
§§§
Witam kochani! ^^

Jeśli chodzi o moje opowiadanie, to najmocniej przepraszam, ale czas mnie totalnie goni... Mam teraz mnóstwo nauki więc nie mam kiedy dopisać nawet tych kilku zdań! :/ Wczoraj też nie miałąm zbyt dużo czasu, oczywiście przez moją drogę przyjaciółkę (ps. pozdrawiam Cię Yuuki) musiałam iść na meet otaku.... No cóż.... Tak więc, opo pewnie będzie już dziś (mam nadzieję...)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)





