dd

GRY

piątek, 12 kwietnia 2013



Znów Was pytam, nie przestanę dopóki ktoś nie podda mi pomysłu tutaj w komentarzach, albo na moim gg: 46525288. A jeśli nie macie gg to na maila: ignealuna97@gmail.com. 
Nie bójcie się, żaden pomysł nie będzie zły! ;) Wręcz przeciwnie, będę Wam szczerze wdzięczna za każdy, najdrobniejszy pomysł czy uwagę dotyczącą bloga. Błagam, nie olejcie mnie tym razem!
 Ja na serio nie wiem, o czym mam napisać! Proszę o informację o tym, o czym chcecie poczytać, czego brakuje! A poza tym, jeśli chodzi o opowiadanie, to ja serio nie wiem czy mam w ogóle je dalej pisać... Proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam i z góry dziękuję ;)



Życie nie jest grą...


Mówi się, że życie jest jak gra. Tu też nie wiesz jaką kartę wylosujesz. Ale w życiu nie możesz zacząć gry od początku, ani zwrócić niechcianej karty... Tu zasady są bardziej skomplikowane i wciąż się zmieniają...


VIII Problem…

Tym razem krótki rozdział, o problemie Tenebrisa w piekle, poznacie jego wroga Crudelis'a, jego imię nie jest bez znaczenia, ale to nie okazuje się w tym rozdziale. Jego natura pokaże się później ;)
Propos, czy ktoś w ogóle czyta jeszcze moje opowiadanie?? Serio, bo nikt nie komentuje ani nic... Proszę o szczerość, czytacie, czy nie?

W poprzednim rozdziale:

Mężczyzna rzucił jakieś przekleństwo i splunął na podłogę.
- Mam to w dupie, szczerze mówiąc.
- Zapewne nie tylko to- mruknął pod nosem Tenebris, tak, ze ten niczego nie usłyszał.
W pewnym momencie usłyszeli trzask rozbijanej butelki. Gdy się obejrzeli zobaczyli diabła Crudelis’a (łac. okrutny). Wroga Tenebrisa.
- Jak się masz Tenebris?- rzucił fałszywie jak zawsze- tak dawno cię nie widziałem, że mam ochotę się zabawić- w uśmiechu ukazał śnieżnobiałe, nieco zaostrzone, zęby.
Jana cholera…- pomyślał diabeł i zacisnął dłoń w pięść


Tenebris ze wściekłością wpatrywał się w jasnowłosego mężczyznę. Jego niebieskie, mdłe oczy taksowały właśnie z szyderczym wyrazem trójkę diabłów. Uśmiechnął się i sięgnął po butelkę stojącą na stoliku.
       - Jak ci idzie odbywanie kary? Ponoć pilnuje cię ulubieniec Gabriela..- wykonał dłonią gest, który najwyraźniej miał być uznany za wyśmianie archanioła- jak on miał na imię..? Lux.. Luxor.? Ah tak.. Lux, znaczy światłość… Ale wiesz, nie jestem pewien, czy to imię zostało dobrze dobrane.. Moim zdaniem, powinno być raczej Infirmor (łac. słaby), albo Maestas (łac. maesta- smutny). Powiedział ci dlaczego jest takim smutasem?- Crudelis prychnął.
       - Nie, gówno mnie to obchodzi- warknął Tenebris powoli tracąc nad sobą panowanie. Jasnowłosy diabeł tylko to pogarszał opierając się o kanapę nonszalancko co chwila rzucając mu spojrzenia niebieskich, pustych oczu spod przymrużonych powiek.
       - Bo ja na ten przykład dowiedziałem się kilku rzeczy wiesz? Ale skoro cię to nie obchodzi..
       - Jesteś pijany- wywnioskował Tenebris po sposobie zachowania blondyna- idź stąd zanim…
       - Zanim co? Wlejesz mi?- Crudelis roześmiał się- nie bój się Tenebris, nie jestem tamtym małym aniołkiem żeby…
       - Zamkniesz się w końcu?- walnął Azazel- wkurwia mnie to twoje gadanie! A wiesz, najlepiej od razu stąd spadaj. Zgubiłeś się? Lampa jest przed barem!
       - Az- rzucił ostrzegawczo Beleth.
         Crudelis tylko się uśmiechnął i trzymaną w dłoni butelką zatoczył łuk po czym uderzył nią Azazela w głowę.
Ten wrzasnął i cofnął się o krok. Odłamki szkła rozsypały się wokoło. Crudelis dodatkowo kopnął go w brzuch tak, że ten upadł na podłogę.
       - Az!- wrzasnął Beleth i bez zastanowienia rzucił się na Crudelis’a. Zaczął go szarpać wykrzykując różne przekleństwa.
       - Bel! Uspokój się- Tenebris złapał go za ramię- Przestań!
       - No dalej, bronisz swojego chłoptasia?- śmiał się jasnowłosy diabeł- Co jest Beleth?
       - Ty cholerny dupku!- wrzasnął i zamachnął się na niego, nie zdążył, także dostał butelką w głowę i upadł.
         Tłum wokół nich zamiast pomóc zaczął się tylko przyglądać bójce.
Tenebris wziął ze stolika talerz i rozbił go na karku Crudelis’a. Ten odwrócił się za raz i uderzył czarnowłosego pięścią w szczękę po czym kopnął go w brzuch i zamachnął się znów tym razem rozcinając mu wargę odłamkiem szkła.
Jasna cholera! – pomyślał Tenebris- dlaczego to ja mam takiego pecha?!
Szybko odzyskał rezon i kopnął Crudelis’a, użył mocy by mocno uderzyć jego ciałem o ścianę, mężczyzna stracił przytomność i osunął się na ziemię.
       - Ja pierdole!- warknął Tenebris ścierając krew ściekającą po jego podbródku.
To moja druga bójka w tym tygodniu! Co jeszcze?!- pomyślał wściekły.
Splunął za siebie krwią.


         Luxor siedział w kuchni, gdy usłyszał kroki na schodach. Gdy kroki zbliżyły się do drzwi uniósł wzrok znad książki Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Tenebris.
Jego poplamiona krwią twarz wyrażała złość i pewnego rodzaju zaciętość. Mężczyzna podszedł do zlewu i obmył twarz wodą po czym wytarł ją w papierowy ręczniczek wzięty z blatu. Westchnął przeciągle i sięgnął do lodówki po napój. Po dużym łyku zimnego napoju jego jak gdyby trochę nieobecny wzrok spoczął na aniele.
       - T.. Tenebris.. Co się stało?- zapytał Luxor niepewnie.
       - Nic, bójka w barze- zbył go diabeł i ponownie pociągnął duży łyk.
       - Nie wygląda mi to na „nic”. Powinieneś mi powiedzieć..
       - Bo co?- mruknął obojętnie Tenebris, anioł zauważył, że z rany na podbródku znów zaczęła lecieć krew- nagle zacząłeś się o mnie martwić?- mężczyzna prychnął.
       - Nie, chodzi o to, że będę musiał powiedzieć o tym Gabrielowi…
       - A proszę cię bardzo! Mów sobie co chcesz, ja nic nie powiem. Wszyscy wszystko widzą, ale żaden jakoś nie ma odwagi niczego powiedzieć!
       - O czym ty mówisz Tenebris?- zdziwił się anioł jego nagłym wybuchem.
       - O piekło! Diabły widziały, niczego nie powiedzą, nie powiedzą Lucyferowi, a już na pewno nie aniołom.
Luxor zacisnął palce na grzbiecie książki.
       - Nie rozumiem cię, dlaczego ty się tak zachowujesz..?
       - Bądźmy szczerzy: wcale cię to nie obchodzi, a to dobrze, bo mnie twoje głupie sprawy także wcale nie obchodzą. Poza tym, nie wiesz jak to jest być diabłem. Wy, czyściutkie, schludne i oczywiście grzeczniutkie anioły nie musicie martwić się niczym poza „pomodlić się rano, wieczorem, potem hymny pochwalne…”! Nie macie pojęcia o żadnych silnych, gorących uczuciach jak na przykład nienawiść, zazdrość, czy miłość!
       - Tenebris!- krzyknął anioł przerywając potok słów diabła- Wiem czym jest miłość! Kocham Boga, kocham inne anioły.. Ja…
       - Zamknij się, chodzi mi o inną miłość! Nawet chyba nie wiesz o istnieniu czegoś takiego!
       - Nie masz prawa tak do mnie mówić!- Luxor znów krzyknął, miał ochotę się rozpłakać, ale przecież obiecał sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi. Zamiast tego wstał i wybiegł z kuchni trzaskając drzwiami.

Droga życia


Idziesz i idziesz... Przemierzasz swoją długą drogę przez życie, drogę cierpienia, smutku, rozczarowania; sobą, innymi, światem. Z krótkimi tylko postojami na szczęście i radość. Potem musisz już iść, ale dokąd? Z kim? W końcu to Twój wybór z kim przemierzysz drogę, Twój wybór w którą stronę pójdziesz na rozwidleniu dróg...