W poprzednim odcinku xD:
(...)
- Dlaczego uważasz, że nie masz nic do stracenia?- ton głosu Luxora był jak gdyby na przymus obojętny.
Tenebris zastanawiał się przez chwilę, zanim odpowiedział.
- A tam… Nikt i tak nie będzie za mną płakał.
Zobaczył, że anioł otworzył szeroko oczy i rozchylił usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale się zawahał. Zacisnął usta w wąską linię i nieznacznie pokręcił głową.
- Tenebris.. To.. To nieprawda… Na pewno ktoś…
Diabeł uśmiechnął się z rezygnacją.
- Niestety… To jest prawda….
§§§
Luxor, po rozmowie z Tenebrisem poczuł się dziwnie
przygnębiony. Nie wiedział, może diabeł faktycznie miał rację…. Ale… Przecież
tam w piekle musiał mieć kogoś… Jakąś kobietę… Oczywiście. Przecież to
Tenebris. On na pewno ma tam jakąś diablicę…
Ale dlaczego na samą myśl o tym robiło mu się tak
jakoś ciężko…? Jakby coś uciskało go w środku…
Potrząsnął głową.
Nie miał czasu się teraz nad tym zastanawiać.
Musiał obsłużyć klienta.
Starszy mężczyzna,
w okularach i włosach siwiejących na skroniach. Miał na sobie brązowy
płaszcz, a w ręku trzymał parasol. Dziwny widok, ponieważ na zewnątrz wcale nie
padało. Ale cóż, w końcu jest jesień…
Spokojnym i pogodnym tonem pytał o figurkę
aniołka, którą chciał sprezentować żonie na dwudziestą rocznicę ślubu.
Ma już sporo figurek- mówił- ale cały czas chciała
jeszcze figurkę aniołka. Niestety nigdzie nie mogła znaleźć odpowiedniej.
Wszystkie, które widziała, były zbyt… Nowoczesne, jeśli można to tak określić. Chodzi o to- ciągnął zamyślony- że ludziom
miesza się w głowie, które to anioł, a które kupidyn… Wszystkie są małe,
grubiutkie i mają takie dziwne spojrzenie, niekiedy trzymają serduszka, lub
łuki. Inne, zupełnie niepotrzebnie, mają kwiatowe czapeczki na głowach.
Z uśmiechem zadowolenia Luxor wziął do ręki małego
aniołka z półki. Wykonany z białego kamienia chłopiec siedzący po turecku
okryty jedynie pozłacaną szatą którą miał na kolanach. Misterne, złotawe
zdobienia na kręconych włosach zalśniły gdy Luxor podawał figurkę mężczyźnie. Nie
tylko szata i włosy były pozłacane, ale też małe skrzydła aniołka. Jego twarz
wyrażała zamyślenie. Przyjemnie się na niego patrzyło.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-Tak, dokładnie takiego mi potrzeba. Ile płacę?
Luxor podał mężczyźnie cenę. Mężczyzna wyjął
portfel i po chwili liczenia dał Luxorowi do ręki pieniądze. Podziękował i
wyszedł.
Kolejni klienci… Nie było ich wielu tego dnia.
Zdaje się że sześciu. Sklep nie był zbyt popularny, choć rzucał się w oczy.
Stary, zaniedbany lokal między nowymi, ceglanymi budynkami.
Więc ostatecznie udało się dziś sprzedać koło
czterech rzeczy. Mało, ale to zawsze coś. Zwłaszcza, że Luxor pracował sam. W
ogóle nie miał odwagi wytknąć wszystkiego Tenebrisowi. Nie chciał być
nieuprzejmy…
Nie miał pojęcia, gdzie przez cały czas podziewał
się diabeł. Nie widział go od powrotu pani Willson z kościoła, poszła jeszcze
do znajomej więc Luxor nie miał żadnej pomocy… Anioł nawet nie mógł zjeść
obiadu. Pracy było zbyt dużo. Ale na dziś już skończył. Była siedemnasta.
Obiecał sobie, że gdy tylko natknie się na
Tenebrisa powie mu wszystko. Że to on ma pracować. To już drugi dzień, kiedy
nic nie robił!
Wszedł do kuchni z zamiarem przygotowania sobie
czegoś do jedzenia. Był okropnie głodny.
Przetarł oczy ze zdziwienia. Ujrzał Tenebrisa
stojącego przy dokładnie wyczyszczonym blacie. Coś gotował. Ale nie tylko to
było dziwne. Cała kuchnia wprost lśniła. W wazonie stały nowe, świeże kwiaty, a
w pomieszczeniu unosił się ich przyjemny zapach. Tenebris uśmiechnął się na
widok zdziwionej miny anioła.
- Kto.. Kto to wszystko zrobił..?- wykrztusił
blondyn.
Tenebris zrobił wymowny gest, który zapewne miał
zostać uznany za skromność.
- Nie przechwalając się, ja to wszystko zrobiłem.
A teraz chodź tu i nakładaj sobie jedzenie.
Luxor spojrzał na niego zdziwiony i podszedł do
blatu. W garnku była zupa… No właśnie.. Jaka zupa..? To właściwie była gęsta, jasnozielona ciecz z jakimiś grudkami..
Nie wyglądała zbyt zachęcająco.
- Kto to gotował?
Tenebris posłał mu uśmiech.
- Ja.
Blondyn dostrzegł coś dziwnego. Zawsze gdy
Tenebris coś mówił, co później okazywało się kłamstwem lekko drgała mu powieka.
Teraz również.
Spojrzał na bruneta z przyganą domagając się
prawdziwej informacji. Zrezygnowany diabeł mruknął pod nosem:
- Koleżanka staruszki. Dała jej tą zupę do
odgrzania….
Luxor uśmiechnął się triumfalnie. Udało mu się
nakłonić Tenebrisa do powiedzenia prawdy. To dobry znak. Kiedyś może faktycznie
ten mężczyzna się nawróci, choć na to już nie powinno się liczyć. To nie jest
zbyt prawdopodobne...
- Tenebris, gdzie pani Willson?
Diabeł zrobił urażoną minę.
- Myślisz, że tak bym ją zostawił? Podgrzałem jej
obiad, kiedy zjadła położyłem ją w łóżku, przeczytałem bajkę i zasnęła.
Anioł uniósł brwi, nie skomentował tej bajki. Nie
wiedział czy faktycznie mężczyzna jej ją przeczytał, ale z nim było wszystko
możliwe.. Właściwie, był zdziwiony, że Tenebris sam się za to wziął… Coś się
stało.. Tylko co…?
- Nałożysz sobie czy ja mam to zrobić?- zapytał
diabeł nieco poirytowany tym, że anioł stał i po prostu patrzył na jedzenie tak
jakby podejrzewał, że jest zatrute.
- Ee… Więc….
- Dawaj to- Tenebris wziął talerz z rąk anioła i
zaczął nalewać zupy. Kiedy napełnił go do połowy i chciał nalać do niego
jeszcze Luxor szybko powstrzymał go.
- Nie, nie.. Starczy. Nie zjem tyle…
Tenebris przyjrzał się mu krytycznie i stwierdził,
że jest zbyt chudy i powinien więcej jeść, ale widząc jego urażoną minę dał mu
już spokój.
Kolejny raz jedli w zupełnej ciszy. Za oknem
słychać było krople deszczu i samochody. Luxor lekko przymknął oczy i wsłuchał
się w krople bębniące o szybę i parapet. Z początku delikatny deszczyk powoli
zmieniał się w ulewę. Ludzie których widział za oknem biegli pod dachy sklepów
by tylko schronić się przed burzą.
Nagle Tenebris parsknął śmiechem.
- Co cię tak bawi?- zapytał zdezorientowany anioł
wyrwany z zamyślenia.
- Ta kompletna cisza. To już dwa dni, a ty w ogóle
nie chcesz ze mną rozmawiać.
Luxor zacisnął wargi i odwrócił wzrok.
- Nie mam o czym z tobą rozmawiać…
- Ale mógłbyś chociaż zapytać mnie jak minął mi
dzień, albo… Powiedzieć mi coś więcej o sobie- tu uśmiechnął się- poznalibyśmy
się lepiej…
Anioł wyprostował się na krześle. Uznał, że jeśli
przemilczy wypowiedź Tenebrisa, może zakończy temat.
Gdy skończył jeść wstał i podszedł do zlewu.
- Pozmywam, ty możesz już iść do pokoju- mruknął
cicho.
- Nie, ja pozmywam- Tenebris szybko podszedł do
zlewu i sięgnął do kranu, akurat wtedy gdy Luxor odkręcał wodę. Przez przypadek
przykrył swoją dłonią dłoń Luxora. Ten wlepił wzrok w strumień wody. Zupełnie
zdrętwiał, chciał wyrwać dłoń, ale.. Jakoś nie mógł. Tylko patrzył na wodę
która powoli wypełniała zlew.
- Luxor,
idź się wykąpać. Ja pozmywam..- wymruczał diabeł, jego głos brzmiał w głowie
Luxora długo po tym jak mężczyzna
wypowiedział to zdanie. Jego barwa… On był taki… Czarujący… Głęboki i całkiem
pozbawiony sarkazmu, którym zwykle przesączona była zdecydowana większość
wypowiedzi Tenebrisa.
Mężczyzna zdjął rękę anioła z kranu i puścił ją
tak, że lekko opadła wzdłuż ciała Luxora. Ten powoli cofnął się od diabła o dwa
kroki i odwrócił się do niego plecami Pospiesznie wyszedł z kuchni.
Kiedy zamykał drzwi wydawało mu się, że słyszy
jeszcze coś. Tenebris powiedział: „czekaj na mnie w pokoju….”
Później wmawiał sobie, że mu się przesłyszało.
Wszedł pod prysznic, gdy para wypełniła całą
łazienkę. Nie mógł uwierzyć w swoją reakcję. Gdy mężczyzna go dotknął, po
prostu o wszystkim zapomniał.. Nie mógł się nawet poruszyć… Nie miał pewności,
czy diabeł faktycznie użył swojej mocy, ale to tłumaczyłoby jego reakcję… Sam z
siebie nie mógł być taki odrętwiały…
Westchnął.
Postanowił być od teraz bardziej stanowczy. Dla
Tenebrisa jest zbyt uległy…
Wychodząc z łazienki myślał o jutrzejszym
spotkaniu z Gabrielem. Tak… Musiał stawić się jutro w niebie i „zdać raport” na
temat zachowania Tenebrisa. Bał się zostawić diabła samego z całym sklepem…
Zupełnie samego z panią Willson. Może to przewrażliwienie, ale obawiał się, że
mężczyzna może jej zrobić coś złego…
Wszedł do pokoju. Było okropnie ciemno, więc
podszedł do swojego łóżka i po omacku zapalił lampkę nocną.
Tenebrisa jeszcze nie było w pokoju.
Anioł wzruszył ramionami i położył się. Starał się
zasnąć ale co rusz myśli odbiegały mu w stronę Tenebrisa…
Cały czas przed oczami stawał mu jego obraz.
Usiłował odgonić natrętne myśli, ale jakoś nie
potrafił.
Mam go dosyć!- pomyślał nagle zły.
W tej chwili w pokoju zjawił się diabeł. Jedną
rękę trzymał za plecami i uśmiechał się podstępnie.
Luxor starał się nie zwracać na niego uwagi.
Usłyszał jak mężczyzna się do niego zbliża.
- Ej, aniołku- zaczął tym swoim irytującym Luxora
głosem- trzymałeś kiedyś w rękach ogień?
Blondyn spojrzał na niego mając już na ustach
idealną ripostę, ale kiedy go zobaczył od razu o niej zapomniał.
Diabeł trzymał przed jego twarzą dłoń z której
unosił się czerwono żółty płomień, oświetlający upiornie jego twarz.
Anioł poderwał się do siadu i odskoczył od niego.
- Co ty wyprawiasz?!- wrzasnął przerażony.
- Ja? Chcę ci pokazać… ogień- ostatnie słowo
diabeł wymówił bardzo zmysłowo.
- Odsuń się!- głos Luxora lekko drżał.
Jednak
Tenebris zbliżał się coraz bardziej.
W jego oczach odbijało się światło ognia, ale poza
tym czaiło się coś jeszcze…
Coś dziwnego…
Języki ognia coraz bardziej zbliżały się do jego
twarzy.
§§§
Zbliżał do niego rękę… Była coraz bliżej.
Tenebris zaczął się cicho śmiać.
Spojrzał na anioła, akurat kiedy tamten na niego
patrzył. W błękitnych oczach widział
czyste przerażenie i coś w tym widoku….
… Powstrzymało go…
Powoli opuścił rękę, po czym ujrzał zdziwione
spojrzenie anioła.
Właśnie coś sobie uświadomił… Nie mógł tego
powstrzymać…
§§§
Zawahanie Tenebrisa, było jedną z dziwniejszych
rzeczy jakie Luxor widział.. Ten mężczyzna nigdy się nie cofał. Zawsze robił to
co chciał, nigdy nikogo nie słuchał….
- Co… co ty….?- wyjąkał blondyn.
- Prawie się posikałeś- Tenebris roześmiał się-
przecież nie chcę tu kałuży aniołku!
Naburmuszony anioł tylko odwrócił głowę.
- I co? – zdziwił się brunet- nie walniesz mnie?
Nie przeklniesz?
Anioł milczał ze spokojem.
- No tak…- żachnął się- Anioły!
Luxor uśmiechnął się pod nosem.
Zobaczył, że mężczyzna wywrócił oczami i rzucił się na swoje łóżko. Wyjął spod poduszki jakieś pisemko i zaczął je czytać (co dziwniejsze w ogóle nie używając światła). Mruczał coś pod nosem, zbyt niewyraźnie aby ktoś mógł cokolwiek zrozumieć.
Anioł położył się przykrywając się kołdrą po czubek głowy. Przyciągnął do siebie kolana i pokręcił głową. Był pewien, że tej nocy już nie zaśnie.
Słyszał jak Tenebris przewraca stronę w gazecie i po chwili odrzuca ją w kąt z pomrukiem niesmaku.
Blondyn westchnął.
niby jak ma zasnąć mając za plecami kogoś takiego?? Okropnie się przestraszył, że mężczyzna może mu coś zrobić kiedy będzie spał, ale szybko odgonił te myśli.
Jutro przecież z samego rana musi się stawić w niebie, nie może być niewyspany!
"Wszystko byłoby dobrze gdybyśmy nie musieli spać w jednym pokoju"- pomyślał i zaraz się za to skarcił. Aniołowi przecież nie wypadało mówić, ani nawet myśleć takich rzeczy...
Zamknął oczy próbując się uspokoić. Nagle usłyszał głośne ziewnięcie. To go uspokoiło. Przecież Tenebris też musi w końcu sypiać... Nic mu nie zrobi...
Po kilku minutach w końcu zmorzył go sen.
Dobra, a teraz zrobimy tak, napiszcie mi w komentarzach kiedy ma być następny rozdział, bo serio nie wiem.... I chcę wiedzieć czy w ogóle chcecie czytać dalej... :P jak nikt nie napisze to nie publikuję dalej opo....