No więc tak, mimo braku komentarzy wstawiam takie jakby wprowadzenie do opowiadania o gangach "Szklana Arkadia". Tak, wiem jak możecie sobie to wyobrażać, ale to jest trochę inaczej. Opowiadanie jest ogólnie o czasach wojny w fikcyjnym kraju o nazwie z tytułu opowiadania... (są to czasy nam współczesne)
Podczas wojny w Arkadii nie są tylko takie normalne uliczne gangi, ale też tak zwane "podziemie" które bierze udział w walkach o wolność. "Podziemie" tworzy grupki podobne do gangów, a ja w opowiadaniu opisuję życie i walkę dwóch konkretnych: oddziały "K7" i "R12" (tak wiem, głupie :p)
W pewnym momencie w opowiadaniu zacznie się turniej walk ulicznych, brak zasad. Ten kto zwycięży wszystkie rundy dostaje kupę kasy i pewną "niespodziankę". Nasi bohaterowie będą musieli powstrzymać tą krwawą grę, bo jest bardzo niebezpieczna itp... itd...
No ale jakby co, od razu zaznaczam, że to nie jest powieść wojenna, nic w stylu "Kamieni na szaniec". To opowiadanie w które wplotłam też wątki yaoi. Są uwaga, uwaga.... Trzy pary chłopaków... xD Wiem, sporo, ale nie potrafiłam żadnej z tych par się pozbyć, polubiłam ich :3 Postacie myślę, że stworzyłam inne od siebie, takie odmienne charaktery. Może, ale tylko może wypali. Jestem dopiero na drugim rozdziale, ale jeśli Wam się spodoba to zacznę więcej pisać :) Dlatego jakieś komentarze byłyby mile widziane i pomogłyby mi bardzo. Miłego czytania :)
Chłopiec z rosnącym zainteresowaniem przyglądał się parze walczących
mężczyzn. Była to walka , w której stawką i wygraną było życie.
Bijących się otaczała grupka gapiów, koło dziesięciu
osób. Przekrzykiwali się wymachując rękoma dopingując ich, zamiast
powstrzymywać.
Siedmiolatek stawał na palcach i kręcił się żeby
tylko mieć lepszy widok, ze zniecierpliwieniem gniótł rąbek swojej podartej,
brudnej koszulki, miał rozchylone usta. Jego ubrudzona twarz wyrażała
oczekiwanie.
Walka nie była równa. Jeden z mężczyzn był wyższy i
lepiej zbudowany. Miał wyraźną przewagę nad przeciwnikiem. Jednak ten drugi nie
poddawał się tak łatwo. Przyjmował wszystkie ciosy odwzajemniając się
uderzeniami w twarz, brzuch, gdzie popadnie. Walczących i gapiów otaczały trzy
wysokie budynki z cegły, odbijające wszystkie krzyki i odgłosy uderzeń.
Chłopiec był coraz bardziej zniecierpliwiony..
Oddychał przez usta. Na jego przedramionach pojawiła się gęsia skórka z podekscytowania.
Wyższy mężczyzna wyjął zza siebie jakiś lśniący
przedmiot. To był duży, ostry nóż. Jednym machnięciem i silnym uderzeniem
pozbawił przeciwnika trzech palców prawej dłoni. Krew popłynęła strumieniem
zalewając ubranie niższego mężczyzny, odcięte nie równo palce poleciały na
podłoże.
Wszyscy zamarli na moment, ciszę rozdarł krzyk
niższego mężczyzny odbijający się echem od ścian.
Wtedy padł ostateczny cios. Raniony mężczyzna został
pchnięty nożem w pierś, po czym upadł jak ścięte drzewo.
Serce chłopca przyśpieszyło na ten widok. Teraz,
pomyślał.
Wpadł w krzyczący tłum i przepchnął się do trupa.
Pozbierał odcięte palce i puścił się biegiem rozpychając ludzi łokciami.
Wybiegł z zaułka i popędził przed siebie.
Kiedy znalazł się dostatecznie daleko, wskoczył
między dwa budynki i ukucnął za stertą kartonów. Spojrzał na dłoń w której
trzymał swoją zdobycz.
Po nadgarstku spływały mu strużki krwi. Zbliżył
wargi do ręki i spił z niej krople szkarłatnej cieczy.
Kiedy płyn znalazł się w jego ustach mało się nie zakrztusił. Poczuł
znajomy metaliczny zapach. Krew smakowała okropnie, jednak chłopiec nie zwracał
na to uwagi, zdążył się już do tego przyzwyczaić. W końcu mógł choć trochę
zwilżyć wargi. Nim się panował pochłonął jeden z odciętych palców.
To dopiero wprowadzenie xD Wiem, że bez sensu, ale chciałam pokazać jak w tej wojnie ogólnie jest.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz